Zdzisław Kręcina

i

Autor: ARCHIWUM

Były sekretarz PZPN bez ogródek. Zdzisław Kręcina o sytuacji w polskim futbolu

2021-12-03 2:17

W latach 90. był pierwszym człowiekiem w Polsce z oficjalną licencją FIFA menedżera ds. organizacji imprez piłkarskich. Potem – przez lata – pełni funkcję sekretarza generalnego PZPN, stając się jedną z najbarwniejszych postaci środowiska futbolowego. Od paru lat Zdzisław Kręcina – bo i nim mowa, spogląda na piłkę niejako „zza linii bocznej”. To całkiem niezłe miejsce, by widzieć to, czego czasem nie dostrzegają Bardzo Ważne Osoby.

„Super Express”: - Lothar Matthäus w barażach o udział w katarskim mundialu dolosował nas do reprezentacji Rosji. Podoba się panu taki „uśmiech bogini Fortuny”?

Zdzisław Kręcina (67 l.): – Szybko przejrzałem sobie pierwsze komentarze kibiców-internautów, posłuchałem opinii fachowców. I martwi mnie to ogólne zadowolenie w piłkarskim narodzie; to, jak niewiele osób zdaje sobie sprawę ze skali problemu. Raz – że zagramy na wyjeździe, a w Rosji to my w przeszłości raczej rzadko wygrywaliśmy. Dwa – że nawet w przypadku zwycięstwa, mecz z wygranym z pary Szwecja – Czechy bynajmniej spacerkiem nie będzie.

- Za to – ewentualnie... – zagramy go w Polsce!

– Z Czechami – najlepiej we Wrocławiu, a ze Szwedami – w Gdańsku. Wtedy przynajmniej o liczbę kibiców gości na trybunach moglibyśmy być spokojni (śmiech).

- My tu „gadu-gadu”, a przecież taki mecz z Rosją to całkiem poważna sprawa również w kontekście tak modnego ostatnio słowa „geopolityka”. Myśli pan, że mogą się przy jego okazji pojawić rozgrywki zupełnie niepiłkarskie?

– Może i zaktywizują się przed samym spotkaniem różnej maści politycy, próbując ugrać co nieco na swoich wynurzeniach. Ale ja bym nie przenosił tego tematu na grunt futbolowy. Rosjanie całkiem niedawno, przed EURO, gościli u nas w kraju; obeszło się bez politycznych „dogrywek”. Na szczęście w środowisku futbolowym przyjaciół mamy więcej, z każdą federacją dogadujemy się bez problemu.

Michał Listkiewicz po losowaniu baraży. Były prezes PZPN ocenia reprezentację Rosji i szanse Polaków

- Podobałby się panu pomysł pobicia Rosjan ich własną bronią, czyli Stanisławem Czerczesowem u steru biało-czerwonych?

– Czytałem medialne „wrzutki” sprzed kilku tygodni, owszem... Myślę jednak, że – po pierwsze – Czerczesowowi opłaca się być opłacanym przed federację rosyjską do końca kontraktu i jeszcze przez pół roku będzie raczej jej statecznym – nie szukającym nowych wyzwań – pracownikiem. Po drugie – z kolei PZPN-owi nie opłaca się zwalniać Paulo Sousy przed zakończeniem baraży. Też o pieniądze oczywiście chodzi...

- A opłacało się go w ogóle zatrudniać?

– Decyzja była pochopna, co widać po wynikach... Powtórzę to, co mówiłem zaraz po tej niespodziewanej roszadzie na stanowisku selekcjonera: bardzo skrzywdzono Jurka Brzęczka. Nie wiem, jak poszłoby mu na EURO, ale skoro na nie awansował, powinien dostać szansę poprowadzenia drużyny w turnieju finałowym. Nie mówiąc już o tym, że w eliminacjach mundialu też wygrałby z tymi trzema drużynami, z którymi wygrał Sousa. A pewnie – patrząc na „pragmatyzm” kadry w czasie, kiedy ją prowadził – dołożyłby do tego jeszcze Węgry.

- Sousa „przestrzelił” z decyzją o wolnym dla Roberta Lewandowskiego i Kamila Glika w meczu z Węgrami?

– Nie tyle „przestrzelił”, co raczej po prostu „wziął ją na klatę” po porażce, choć – o ile wiem – sama decyzja zapadła w Andorze jeszcze przed starciem z tym rywalem.

Były reprezentant Polski boleśnie uderza w Lewandowskiego. Padły mocne słowa, to nie przejdzie bez echa

Paulo Sousa

i

Autor: Paweł Jaskółka / Super Express Paulo Sousa

- Potrzebne mu – i reprezentacji, i kibicom – to było?

– Tak sobie myślę, że za kadencji Michała Listkiewicz, a potem Grzesia Laty, medialnie „rozjechano” by PZPN za całą tę hecę. Bo – nie chcę „gdybać”, ale takie mam wrażenie – niewiele miała ona wspólnego z boiskiem. „Lewy”, przyjeżdżając do Polski „na kadrę”, przy okazji załatwia wiele różnych spraw. Decyzja o organizacji w Hiszpanii zgrupowania poprzedzającego mecz z Andorą mocno pokrzyżowała jego plany, dlatego tak bardzo potrzebny był mu czas przed potyczką z Węgrami.

- Stracił w ten sposób nieco kibicowskiej sympatii?

– Nie wiem, zobaczymy. Jeżeli awansujemy na mundial, wszyscy mu wybaczą, zgodnie z zasadą: „patrzmy wyłącznie do przodu”. Jeśli przegramy z Rosją – a mogliśmy zamiast tego grać u siebie z Macedonią czy Austrią – będzie „kwas”. Zresztą skaza – i to znacząca – już się na jego nieskazitelnym dotąd w kontekście reprezentacyjnym wizerunku pojawiła. W mojej ocenie był to najgłupszy ruch w całej jego biało-czerwonej karierze. Zastanawiał mnie przez pewien czas inny fakt: przecież tej klasy „grojek” potrafi zasymulować kontuzję, stworzyć wrażenie, że absencja wynika ze stanu zdrowia... Ale jeśli rzeczywiście w dni poprzedzające mecz z Węgrami brał udział w nagraniu filmiku, to przekaz o urazie zupełnie „nie spinałby się” z taką jego aktywnością – głównie w oczach reprezentacyjnych partnerów. Stąd pewnie oficjalna informacja, że „dostał wolne od trenera”. Jest jeszcze jedna rzecz: zabrakło mi w całej tej sytuacji oficjalnego przekazu od prezesa PZPN. Był w Andorze, zapewne znał zawarte tam ustalenia. Jeżeli je zaakceptował – a nie wyobrażam sobie, by mogło się to odbyć bez jego akceptacji – powinien to stanowisko potwierdzić publicznie!

Są nowe doniesienia o Lewandowskim. Szykuje się zwrot akcji? Gorąca atmosfera wokół Polaka

Robert Lewandowski

i

Autor: Tomasz Radzik SE Robert Lewandowski

- Nie sposób – przywołując nazwisko „Lewandowskiego” – nie zapytać o wyniku plebiscytu „France Football”. Jak je pan przyjął?

- Trochę zaskoczony jestem tym, jak zachowuje się większa część polskich dziennikarzy sportowych oraz opinia publiczna: mam na myśli słowa o krzywdzie wyrządzonej Robertowi. Dla mnie – a dałem temu wyraz publicznie już 5 listopada w jednym z serwisów społecznościowych L- Leo Messi był faworytem do zdobycia „Złotej Piłki”. Copa America, tytuł króla strzelców i najlepszego zawodnika tej imprezy to są konkretne przesłanki, nawet jeżeli generalnie cały rok nie był jakoś szczególnie wyjątkowy w jego wykonaniu. Ba; ze spokojem przyjąłbym też decyzję o drugim miejscu Jorginho. „Lewy” otrzymał trofeum dla najlepszego strzelca – i to też jest wymierne osiągnięcie, nawet jeżeli wielu nazywa to jedynie „pucharem pocieszenia”.

- Myśli pan, że możliwe jest jeszcze „odkręcenie sprawy” i przyznanie Lewandowskiemu „Złotej Piłki” za rok 2020? Takie sygnały były wysyłane w ostatnich kilkudziesięciu godzinach w świat...

- To nie ma sensu! W jaki sposób miałoby się to odbyć formalnie? Bez zwyczajowego głosowania? No to „France Football” musiałby specjalnie dla Roberta zmienić regulamin przyznawania nagrody! Powtórzę: dziwię się temu larum, podniesionemu przez niektórych dziennikarzy w Polsce. Boję się, żeby całe to zamieszanie – a jego echa bez wątpienia docierają i do Niemiec – nie zaszkodziło pozycji „Lewego” w Bayernie. Bez wątpienia miał do tej pory uprzywilejowaną pozycję w drużynie; wszyscy grali na niego i jego indywidualne osiągnięcia snajperskie. Jest w tej dziedzinie absolutnie najlepszy, ale jeżeli – z przekory – nastąpi „zmiana ról” w zespole, może się w tym sezonie nawet nie zbliżyć do 30 goli ligowych.

Kamil Grosicki opowiedział o problemach reprezentacji. Jasne stanowisko, zwrócił uwagę na kluczowy szczegół

Robert Lewandowski najlepszym napastnikiem!

i

Autor: Twitter/UEFA Champions League Robert Lewandowski najlepszym napastnikiem!

- Zawsze powtarzał pan, że ważny dla pana jest „futbol prowincjonalny”. Teraz u steru PZPN stoi człowiek ze środowiska ekstraklasowego. Jaki wpływ ów fakt może mieć na kondycję małych klubów niższych szczebli?

– Co prawda w ramach „tarczy pandemicznej” najwięcej pieniędzy z rodzimej federacji dostały właśnie kluby ekstraklasy, ale równocześnie wszelkie programy wspierające i popularyzujące futbol amatorski są bardzo rozbudowane i wprowadzane w życie za pomocą wojewódzkich związków. Nigdy wcześniej nie miały one do rozdysponowania wśród zrzeszonych klubów takich środków, jak w ostatnich latach. Myślę, że to się już nie zmieni, niezależnie od tego, kto stoi na czele PZPN.

- Zbigniew Boniek niejako „w spadku” zostawił po sobie ekstraklasę w kształcie osiemnastodrużynowym. Dobra to spuścizna dla nowych władz?

– Żyjemy w niemal 40-milionowym kraju, więc łatwo tę decyzję uzasadnić, obronić... Nie sądzę, żeby rozbudowanie ekstraklasy miało negatywny wpływ na poziom sportowy rozgrywek; najlepszym w stawce też od czasu do czasu przyda się w terminarzu mecz z teoretycznie łatwiejszym rywalem... A z innej beczki: gdyby nie owo powiększenie ligi, nie byłoby dziś w stawce ligowej Stali Mielec. Utrzymała się jednak i zrobił się z niej kawał drużyny, groźnej dla najlepszych.

Piotr Zieliński z wielkim wyróżnieniem w Napoli. To nie zdarza się często

Zbigniew Boniek

i

Autor: Cyfra Sport Zbigniew Boniek

- W ostatnich dniach piłkarski świat żył oświadczeniem Grzegorza Szeligi potwierdzającego, że mecz Wisła – Legia w ostatniej kolejce sezonu 1992/93 był ustawiony, sprzedany przez krakowian. PZPN odebrał wtedy Legii tytuł mistrzowski, z czym wielu kibiców i ówczesnych graczy Legii nie godzi się do dziś. Pan należał do stronników Ryszarda Kuleszy i jego słynnego zdania: „cała Polska widziała”?

– Rok 1993? Byłem jeszcze wtedy w Kanadzie...

- Ale w 2005 był pan już w Polsce. Ba; pełnił funkcję sekretarza generalnego PZPN. A to wtedy właśnie Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski sięgnęła po krajowy puchar, który rok temu został jej oficjalnie przez związek odebrany...

– Pamiętam te dni; sobotni poranek po zatrzymaniu Antoniego F. ABW wpadło do związku, więc ściągnięto mnie wtedy z domu do PZPN. Agenci szukali między innymi protokołów meczowych, przeglądali tony dokumentów.

Młody Włodar się rozpędza, jak jego ojciec Nędza. Szymon Włodarczyk objawieniem Legii?

- Zaryzykowałby pan wówczas – jak Michał Listkiewicz – publiczne stwierdzenie o „jednej czarnej owcy”?

– Szczerze? Nie... Wielkim – i pewnie jedynym... – pozytywem całej tamtej sytuacji jest fakt, że mamy w jej wyniku zupełnie nowe środowisko sędziowskie. Zrobił się czysty szlak, z zupełnie nowymi ludźmi.

- Dziś i tak wszyscy wówczas ukarani już by nie sędziowali. Minęło ponad półtorej dekady, pokończyliby kariery.

– Jest pan pewien? Grzegorz Gilewski na przykład wciąż mógłby prowadzić spotkania...

- Fakt... Na koniec – jeszcze słówko o Zdzisławie Kręcinie. „Przez kilkadziesiąt lat byłem w kieracie. Człowiek miał już dość piłki. Teraz, jako młody emeryt, nie czuję się do końca wypalony. Ale tego, w jakiej roli chciałbym jeszcze działać w piłce, na dziś nie wiem” - powiedział pan półtora roku temu w wywiadzie prasowym. Już pan wie, jaka to miałaby być rola?

– Dziś bym nie powiedział, że mam dość piłki. Ale... pracy w niej nie szukam. Na rolę emeryta też nie narzekam.

Artur Boruc nie wytrzymał! Dobitne słowa o sytuacji Legii, kibice od razu zareagowali

Grzegorz Lato, Zdzisław Kręcina

i

Autor: Tomasz Radzik
Sonda
Polska - Rosja: Kto wygra mecz w barażu?
Najnowsze