"Super Express": - Chyba w najczarniejszych snach nie spodziewałeś się, że w ciągu kilku ostatnich tygodni nikt nie będzie pytał cię o piłkę nożną, ale o...
Jakub Wawrzyniak: - ...doping? W życiu bym tego nie przewidział. Nigdy nawet nie pomyślałem o tym, żeby się "szprycować". Bo co ja wiedziałem o dopingu? Teraz całą listę znam na pamięć. Ludzie będą mnie kojarzyć z "aferą Wawrzyniaka". Niektórzy przykleją mi pewnie łatkę dopingowicza. No cóż, ich sprawa. Stanąłem już przed komisją. Złożyłem wyjaśnienia i zostawiłem do badania ten specyfik, który przyjąłem.
- Jak radzisz sobie z całym tym zamieszaniem?
- Najlepiej to na mnie nie wpływa. Na samym początku byłem roztrzęsiony, cały świat wywrócił mi się do góry nogami. Z każdym dniem było jednak lepiej. Rozmawiałem z kompetentnymi ludźmi, którzy mogli ocenić, co mi grozi za zażycie substancji, jaką wykryto w moim organizmie.
- I co powiedzieli?
- Wersja pesymistyczna mówi, że mogę zostać zdyskwalifikowany nawet na dwa lata. Takie są reguły. Wówczas nie mógłbym grać w piłkę ani w klubie, ani w reprezentacji.
- To nie brzmi optymistycznie.
- Jestem jednak spokojny. Wierzę, że wszystko będzie po mojej myśli. OK, może być tak, że mimo wszystko ta pierwsza decyzja, a może nawet wyrok, będzie niekorzystny. Jednak przysługuje mi odwołanie i na pewno z niego skorzystam. Będę robił to do skutku, aż zostanę oczyszczony z zarzutów. Bo jestem czysty!
- Masz do siebie pretensje?
- Pretensje mam o to, że nie skonsultowałem się z lekarzem klubowym. Jedyny cel, jaki mi przyświecał to redukcja tkanki tłuszczowej. Uznałem, że tak wydawałoby się banalnej sprawy nie muszę konsultować z lekarzem.
- Jak może zachować się Panathin- aikos Ateny, gdyby decyzja komisji była negatywna dla ciebie?
- Władze klubu spokojnie czekają na zakończenie sprawy. Mam zapewnienie z ich strony, że nawet jeśli federacja mnie zawiesi, nie na dłużej niż na pół roku, to dalej będę piłkarzem Panathinaikosu.
- Władze greckiego klubu są po twojej stronie? Pomagają ci?
- Klub zapewnił mi adwokata. Wszyscy mnie wspierają i wierzą w moje słowa. Bo ja biorąc ten specyfik, chciałem tylko zrzucić zawartość tkanki tłuszczowej w organizmie.
- Jak na tę szokującą wiadomość zareagował szkoleniowiec kadry, Leo Beenhakker?
- Trener ma do mnie zaufanie. Zadzwoniłem do niego chwilę po tym, jak tylko się o wszystkim dowiedziałem. Wielu ludzi z reprezentacji oferowało mi pomoc prawną. Jan de Zeeuw już kiedyś pomagał piłkarzowi w podobnej sytuacji. Zarekomendował adwokata, który na pewno mnie wybroni. A samo powołanie do kadry w takim momencie dało mi siłę.
- Ile jeszcze może potrwać twoja sprawa?
- Właśnie nie wiem i to jest najgorsze. To czekanie. Do końca ubiegłego tygodnia miało być po sprawie. I nic. Chciałbym wiedzieć, na czym stoję. Jeśli zawieszą mnie na przykład na pół roku, to od razu chciałbym się odwołać. Chcę mieć wszystko pozałatwiane do 25 czerwca. Wtedy zaczynam przygotowania do sezonu z Panathinaikosem. A przynajmniej powinienem je zacząć
- Myślisz, że twoja pozycja w klubie się nie zmieni?
- Mam zapewnienie, że jeśli oczyszczą mnie z zarzutów, moja pozycja w klubie będzie taka sama, jak przedtem. Do tego przykrego zdarzenia wszystko było idealnie. Przez pół roku opuściłem tylko jeden mecz.