- Rozmawialiśmy półtorej godziny, przy kolacji - kontynuuje Piotr Boenisch. - Pan Wałdoch opowiadał nam o budowaniu nowej polskiej reprezentacji. Zapewniał, że trener Smuda bardzo chce, żeby Sebastian grał dla Polski.
- Dlaczego w rozmowie nie uczestniczył Sebastian?
- Z prostej przyczyny. Pan Wałdoch przyjechał z Bochum, skąd ma do nas (do Heiligenhaus - przyp. red.) tylko 25 km. Sebastian zaś mieszka w Bremie i podróż zajęłaby mu 4 godziny tylko w jedną stronę. A on ma swoje obowiązki w klubie.
- Kolacja była zakrapiana?
- Dobry polski trunek był na stole, ale pan Tomek był samochodem, więc żadnego toastu nie wznosiliśmy (śmiech). Musiał zadowolić się herbatą, poza tym były kiełbaski i polskie ogórki kiszone.
- Czy ustaliliście, że Sebastian zagra w polskiej reprezentacji?
- Czekamy do czwartku. Tego dnia około południa Sebastian spotka się z kierownictwem Werderu Brema i potem podejmie ostateczną decyzję.
- O czym chcecie rozmawiać z szefami Werderu?
- Ta rozmowa ma zrzucić Sebastianowi ciężki kamień z serca. Liczymy na to, że klub wykaże zrozumienie dla Sebastiana i jego pozycja w klubie się nie zmieni, jeśli zdecyduje się grać dla Polski. Jeśli syn coś takiego usłyszy, łatwiej będzie mu podjąć decyzję na tak dla Polski.
- W sobotę do Bremy przyjeżdża Franciszek Smuda, żeby "przyklepać" decyzję pana syna?
- Sprawa nie jest jeszcze przesądzona, jak piszą niektóre polskie media. Ale po poniedziałkowej kolacji wszystko jest na dobrej drodze. Na pewno w niedzielę dojdzie do spotkania trenera Smudy i pana Wałdocha z Sebastianem.
- Sebastian zna Tomasza Wałdocha z czasów, gdy byli w Schalke, zdążyli nawet zagrać razem w kilku meczach. To chyba ułatwi rozmowę...
- Pan Wałdoch był długo kapitanem Schalke, co świadczy, że jest poważną i szanowaną osobą. Po naszej rozmowie mogę tylko dodać, że to inteligentny, konkretny, a jednocześnie skromny człowiek. Zaznaczył, że oficjalnie nie jest jeszcze asystentem Smudy. Podobało mi się, że nie próbował natarczywie "przekręcić" syna na polską stronę, bo wie, że Sebastian i tak sam podejmie ostateczną decyzję.