- Niespecjalnie się tymi powołaniami emocjonowałem – przekornie zaznaczył Grzegorz Lato na początku rozmowy z „Super Expressem”. - Raz już pilnie sprawdzałem, kogo Fernando Santos powołał. To było przed marcowym meczem z Czechami. No i co? Po dwóch minutach telewizorem wtedy wyłączyłem – dodawał król strzelców mundialu 1974 i późniejszy prezes PZPN.
Tak naprawdę jednak – jako kibic Biało-Czerwonych – wciąż ma w sercu reprezentację i jej wyniki. W kontekście wspomnianego występu Polaków w Pradze (1:3 z Czechami), Latę mocno interesuje zwłaszcza personalny kształt linii defensywnej, a przede wszystkim – poszukiwanie następców Kamila Glika. Spore nadzieje wiąże więc z ewentualnym debiutem Przemysława Wiśniewskiego (choć ten, wraz kolegami ze Spezii, przyjedzie do Warszawy ledwie kilka godzin po meczu decydującym o „być albo nie być” jego zespołu w Serie A).
Grzegorz Lato wskazał też największego nieobecnego niedawnych nominacji Portugalczyka. - Akurat „Grosika”, powiem panu, to bym wziął jeszcze do kadry! - zaznacza z mocą nasz rozmówca. I przytacza szereg konkretnych argumentów na rzecz dania szansy Kamilowi Grosickiemu. - Miał naprawdę udany sezon. Nie dość, że sam ładnych kilka bramek zdobył, to jeszcze kupę goli koledzy po jego podaniach zdobyli. W tym przypadku metryka mu nie przeszkadza. A mecz z Niemcami to wręcz idealny poligon doświadczalny dla niego! - zaznacza Lato.
Listen on Spreaker.