Niedawno głośno było o tym, że Albańczycy, którzy rzucali butelkami w polskich piłkarzy na meczu w Tiranie, mieli robić to z powodu prowokacji Polaków w tym samym spotkaniu. Choć skala wydarzeń była nieporównywalna, to faktycznie FIFA postanowiła ukarać polską federację za zachowanie kibiców, przez co Biało-Czerwonych zabraknie na trybunach w wyjazdowym meczu przeciwko Andorze. FIFA postanowiła także nałożyć sankcje na Węgrów, którzy na meczu z Anglią na Wembley wdali się w bójkę z policją – z tego powodu będą musieli zapłacić 75 tys. franków szwajcarskich i otrzymali zakaz wyjazdowy, przez co zabraknie ich na PGE Narodowym w meczu z Polską. Teraz węgierski ekspert od prawa sportowego utrzymuje, że cała sprawa zaczęła się od polskiego chuligana i to właśnie Polacy są odpowiedzialni za karę dla Madziarów.
Paulo Sousa powiedział, czemu nie powołuje graczy z Ekstraklasy. Stanowcze słowa Portugalczyka
Polscy kibice zaatakowani pod stadionem w Tiranie. Zobacz zdjęcia
Polacy obwiniani o kolejne kary dla innych federacji
Nie da się ukryć, że faktycznie Polacy uczestniczyli w wydarzeniach na Wembley w trakcie meczu Anglia – Węgry, jednak twierdzenia dr Zoltana Borbely’ego wydają się być niedorzeczne. – Cała historia zaczęła się od jednego z polskich chuliganów, który otrzymał bilety na sektor gości i znieważył na tle rasistowskim jednego ze stewardów. Gdy policjanci chcieli wejść do sektora, zostali wyparci przez grupę, w skład której wchodzili głównie polscy chuligani piłkarscy. Kara nałożona na Węgierski Związek Piłki Nożnej nie zawiera zatem terminu "rasizm", ponieważ była on sprawką polskiego chuligana, co jest jasne i klarowne – powiedział ekspert na łamach portalu sport.mandiner.hu.
Ogromne wydatki Zbigniewa Bońka wychodzą na jaw! Będzie kolejna afera w PZPN-ie?
– Łącznie na spotkaniu w Londynie obecnych było 190 węgierskich kibiców z Węgier, więc możemy śmiało powiedzieć, że Węgierski Związek Piłki Nożnej otrzymał tę karę ze względu na polskich kibiców, którym Anglicy sprzedawali bilety na węgierski sektor – dodał Zoltan Borbely.