Mecz z Salernitaną dla Juventusu w teorii powinien być formalnością. Klub z południa Włoch w ubiegłym sezonie w ostatniej chwili uratował się przed spadkiem i o utrzymanie będzie walczył również teraz. Ale mimo przewagi "na papierze" turyńczycy mieli duże problemy podczas niedzielnego spotkania. Do przerwy Salernitana prowadziła 2:0, a jedną z bramek zdobył Krzysztof Piątek.
Milik umieścił wymowny komentarz. Dwa słowa po skandalu
Po zmianie stron gospodarze wzięli się za odrabianie strat. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry w drugiej połowie kibice Juventusu cieszyli się z drugiej bramki ich zespołu. Leonardo Bonucci doprowadził do wyrównania. Nie był to jednak koniec strzelania. Kilkadziesiąt sekund później piłkę w siatce umieścił Arkadiusz Milik, który następnie wyleciał z boiska, bo w przypływie radości zobaczył żółtą kartkę, która była jego drugim upomnieniem w tym spotkaniu.
Wszystko poszło jednak na marne, bo sędziowie po wideoweryfikacji dopatrzyli się pozycji spalonej jednego z zawodników Juventusu. Po meczu okazało się jednak, że popełniono skandalicznie wielki błąd. Arbitrzy będący na VAR nie zauważyli bowiem, że jeden z zawodników Salernitany ustawiony jest zdecydowanie bliżej linii końcowej niż pozostali piłkarze.
Bramka powinna być więc uznana, a Juventus powinien zdobyć komplet punktów. Pokrzywdzony został też Milik, którego pozbawiono kolejnego trafienia dla Starej Damy. Polak na Instastories pokazał sytuację z "wyimaginowanym" spalonym i dodał do tego tylko dwa wyrazy. - Brak słów - napisał Milik. Nerwom Polaka w żadnym wypadku nie można się dziwić.