Ibrahimović rozpoczął swoją drugą przygodę w Milanie w styczniu bieżącego roku. Podpisał krótką, półroczną umowę, po wypełnieniu której miał podjąć decyzję odnośnie swojej dalszej przyszłości. Wszystko jednak pokrzyżował wybuch pandemii koronawirusa. Od trzech miesięcy nie odbył się żaden mecz z udziałem "Rossonerich", ale ta pauza na szczęście dobiega końca. Mediolańczycy w piątkowy wieczór zmierzą się z Juventusem w walce o finał krajowego pucharu, choć bez zawieszonego za kartki Ibry.
W Hiszpanii mają dość niesubordynacji piłkarzy. Messi i spółka zostaną skoszarowani?!
Włoskie media donoszą, że w środę w Milanello pojawił się dyrektor generalny klubu, Ivan Gazidis. Szwed wykorzystał ten fakt i nie gryzł się w język. Zarzucił swojemu przełożonemu, że nie angażuje się w życie klubu, wygląda na nieobecnego, a poza tym w zespole nie ma projektu. Snajper dodał także, że występuje w Milanie wyłącznie ze względu na swoją pasję. W pewnym momencie miało być bardzo gorąco, ale wszystko udało się uspokoić. Choć trudno oczekiwać, że jakiekolwiek tłumaczenia Gazidisa trafiły do Ibrahimovicia.
Napastnik póki co zgodził się na krótkoterminowe przedłużenie kontraktu. Pozostanie piłkarzem Milanu co najmniej do zakończenia sezonu 2019/2020, do czego w przypadku mediolańczyków powinno dojść 2 sierpnia. Wówczas Ibrahimović podejmie decyzję co dalej - kontynuować karierę na San Siro, wrócić do Szwecji, a może w ogóle zawiesić buty na kołku.