Powtórzyła się historia z 9. kolejki Serie A, gdy Zalewski również przydał się Romie w końcówce spotkania, gdy zwycięskiego gola w meczu z Monzą strzelił Stephan El Shaarawy (1:0). Zwycięstwo z Lecce w 11. serii gier mogło być wyższe (lub być może zapewnione wcześniej), ale w 5. minucie karnego nie wykorzystał Romelu Lukaku.
W rywalizacji z Lecce Nikola Zalewski pojawił się na murawie dopiero w 78. minucie. Od kilku minut na tablicy wyników było 1:0 dla gości. Gola dla Lecce w 71. minucie strzelił znany kibicom ekstraklasy Pontus Almqvist, były piłkarz Pogoni Szczecin. Azmouna, tak jak Zalewski, również pojawił się na boisku jako rezerwowy (w 73. minucie).
Oskrzydlająca akcja reprezentanta Polski w drugiej minucie doliczonego czasu gry została zwieńczona idealnym dośrodkowaniem do Azmouna. Irański napastnik, będąc w pełnym biegu, przyłożył głowę do doskonałej centry Zalewskiego. Dwie minuty później zwycięską bramkę zdobył Lukaku, który wykorzystał podanie Dybali. Belgijski napastnik zrehabilitował się więc za zmarnowaną jedenastkę na początku spotkania. Wtedy Stadio Olimpico eksplodowało. Jedynym, który zachował spokój był... Jose Mourinho, menedżer Romy. Portugalski szkoleniowiec z pełną powagą przekazywał ostatnie wskazówki w tym meczu.
AS Roma jest jednak dopiero na 7. miejscu w tabeli Serie A. Po jedenastu spotkaniach ma na koncie 17 punktów, o 9 mniej od prowadzącego Interu.