Salernitana była już niemal pewna wyjazdowego zwycięstwa z Ascoli. Dziczek na boisku pojawił się w 72. minucie. Jego klub prowadził 2:0 (ostatecznie wygrał). W 86. minucie mecz został przerwany. Dziczek nagle zasłabł i padł na murawę. Wyglądało to dramatycznie. Polski pomocnik po chwili ocknął się i usiadł na murawie. Opuścił ją o własnych siłach, przy pomocy Pawła Jaroszyńskiego, klubowego kolegi.
Boniek przekazał WAŻNE wiadomości o stanie zdrowia Dziczka. KLUCZOWE słowa lekarzy
- Na szczęście sytuacja została opanowana szybko, dobrze, że od razu pojawiła się karetka. Pojechałem z nim do szpitala. Gdyby wydarzył się jakiś kolejny wypadek, to wolałem być przy nim. By był ktoś, kto go zna i zna zarówno język włoski jak i polski - tłumaczył nam Paweł Jaroszyński, obrońca Saletnitany.
Jaroszyński boisko opuścił w momencie, gdy pojawił się na nim Dziczek, czyli w 72. minucie. - Wszystko zobaczyłem dopiero w internecie. Na boisku nawet tego nie widziałem. Ławki rezerwowych były tam tak daleko ustawione. Patryk odzyskał przytomność szybko, w karetce już rozmawialiśmy normalnie. W samym szpitalu nie pozwolono mi być zbyt długo ze względu na pandemię COVID-19. Tak jest we Włoszech. Nie jesteś hospitalizowany, to nie możesz tam przebywać. Załatwiliśmy papierkowe sprawy, a Patryk został na obserwacji. Gdy się rozstawaliśmy, to już czuł się dużo lepiej.
Patryk Dziczek zasłabł na boisku. Karetka odwiozła go do szpitala [WIDEO]
Świat obiegła informacja, że Dziczek był ratowany w dramatycznych okolicznościach. Klubowy lekarz w rozmowie z telewizją Sky Italia poinformował, że piłkarz po prostu zemdlał, nie był defibrylowany. - Również czytałem i słyszałem jakieś dziwne plotki o reanimacjach. To jedno wielkie kłamstwo. Muszę to zdementować, bo to głupota. Nic takiego nie miało miejsca - dodał Jaroszyski.
Michał Skiba