Kiedy ekipa Juventusu Turyn wysiadała z autobusu, przechodziła obok barierki, za którą zwykle gromadzą się kibice. CR7 zbliżył się do ogrodzenia, jakby chciał przywitać się z fanami. Tyle tylko, że tym razem nikogo tam nie było. Portugalczyk i tak jednak wyciągnął rękę i przechodząc, wykonał kilka gestów przybijania piątki, oczywiście w powietrzu, bo z nieistniejącą publicznością. Na koniec Cristiano tylko uśmiechnął się szeroko.
To było symboliczne przypomnienie, że gra się także dla kibiców, co zostało tym razem zabronione przez władze państwowe Włoch. Juve chciało przełożyć mecz, by nie grać przy pustych trybunach, ale szybkość rozprzestrzeniania się koronawirusa wymogła niepopularne decyzje. – To, że trzeba grać w takich okolicznościach, jest smutne dziwne, zarówno dla kibiców jak i dla piłkarzy – przyznał dyrektor Juventusu Fabio Paratici w Sky Sports Italia. – By się przyzwyczaić, trenowaliśmy na pustym stadionie, ale nie sądzę, by można się było przyzwyczaić do czegoś takiego.