Sportowcy oraz ich rodziny doskonale zdają sobie sprawę z tego, ile wyrzeczeń czeka na zawodników przygotowujących się do kolejnych zawodów. Osiągnięcie upragnionego poziomu wymaga nie tylko wielu godzin poświęconych na treningach, ale także sprawdzenie granic swojego ciała. Niekiedy zdarza się również, że organizm sportowca przestaje z nim współpracować, a usłyszana diagnoza może zwalić z nóg, jak miało to miejsce w przypadku Łukasz Kaczmarka. O tym, jak dużo trzeba poświęcić na własnej skórze przekonała się również Malwina Kopron, jedna z najbardziej utytułowanych obok Anity Włodarczyk, lekkoatletka specjalizująca się w rzucie młotem. Urodzona w Puławach zawodniczka musiała podjąć decyzję, która dla wielu kobiet byłaby nie do pomyślenia.
Malwina Kopron musiała przytyć
Podobnie jak w w innych dyscyplinach sportu, tak w rucie młotem postura i waga zawodnika ma ogromne znaczenie. W przypadku Malwiny Kopron nie chodziło jednak o to, aby schudnąć, a aby przybrać kilka kilogramów. - Dziś ważę siedemdziesiąt dwa kilogramy, chciałabym dorzucić jeszcze cztery. Jesteśmy na dobrej drodze - wyznała w sierpniu ubiegłego roku Malwina Kopron podczas rozmowy z "Rzeczpospolitą". Decyzja lekkoatletki spowodowana była jej chęcią osiągania lepszych wyników i... fizyką. - Jeśli młot porusza się w kole szybciej i po większej drodze, to wzrasta siła odśrodkowa, co wpływa na odległość. Masa w mojej konkurencji do pewnego poziomu pomaga - wyjaśniła zawodniczka. Teraz Malwina Kopron będzie miała okazję pokazać na co ją stać podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Przed pięcioma laty, w Rio de Janeiro Polka nie przeszła sita eliminacji, jednak teraz będzie miała szasnę na poprawienie swojego wyniku.