Marcin Lewandowski był wielką nadzieją polskich kibiców na odniesienie sukcesu podczas igrzysk olimpijskich w Tokio. W półfinale szło mu doskonale i wydawało się, że ten bieg na 1500 metrów zakończy na czołowych pozycjach. Niestety jednak na przeszkodze stanęła kontuzja. W pewnym momencie biegacz musiał odpuścić i uznać wyższość swojego problemu zdrowotnego. A zwłaszcza, że do stolicy Japonii już przybył z urazem i jak się okazało, jednak się z nim nie uporał.
Zobacz też: Robert Lewandowski oferuje grosze swoim pracownikom? Mamy kwoty
Wszyscy fani Marcina Lewandowskiego zaczęli się obawiać, czy uraz ten nie jest na tyle poważny, aby wykluczyć go ze sportowej rywalizacji na dłuższy czas. Teraz wiadomo już, co się stało. Biegacz poinformował, że nie zerwał łydki, ale ma bardzo rozległy krwiak. Jednocześnie dodał, że sezon 2021 jest dla niego już zakończony.
Bez cienia wątpliwości podejście samego Marcina Lewandowskiego do całej sytuacji może stanowić wielką inspirację. Bo choć z pewnością bardzo mocno odczuł olimpijską porażkę i fakt przekreślenia swoich sportowych marzeń z powodu kontuzji, to wielokrotnie podkreślał, że ma w życiu tyle szczęścia, że nie zamierza się w żadnym wypadku przejmować i zwyciężać poczuciu smutku. - Nie ma jednak takiej mocy, która mogła by zabrać moje szczęście!!! - podkreślił olimpijczyk.