Dla Pawła Fajdka to już trzecie igrzyska olimpijskie w karierze. I choć regularnie osiąga on w rzucie młotem fantastyczne wyniki, to akurat ani w 2012 roku w Londynie, ani w 2016 roku w Rio de Janeiro nie potrafił stanąć na wysokości zadania. Górę nad sportowcem wziął stres, który uniemożliwił mu zachowanie wysokiej dyspozycji, jaką prezentuje zazwyczaj. Wszyscy fani z Polski mają nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Problem wystąpił jednak już podczas eliminacji.
Zobacz też: Tokio 2020: Michalik powalczy o brąz! Wielka szansa na sukces
Fajdek ostatecznie zakwalifikował się do najlepszej dwunastki z dziewiątego miejsca, ale nie potrafił ukryć walki ze stresem. - Widziałam po mowie ciała, jego zachowaniu, że był bardzo zestresowany. Było z nim bardzo, bardzo źle. Demony z poprzednich igrzysk wróciły. Paweł musiał wygrać z samym sobą w głowie. Jestem z niego dumna, że podołał - powiedziała serwisowi "Sportowe Fakty" Jolanta Kumor, która była pierwszą trenerką świetniego młociarza.
- Mówimy o największej imprezie dla lekkoatlety. Igrzyska to coś zupełnie innego, choćby od mistrzostw świata. Zawodnicy mieszkają w wiosce, są zamknięci i jeszcze bardziej czują atmosferę i presję. Paweł pewnie sam nie spodziewał się, że eliminacje tyle go będę kosztowały. Poradzenie sobie z tak ogromnym stresem to jego duży sukces, ale też obciążenie fizyczne dla organizmu. Dobrze, że Paweł ma dzień przerwy w zawodach na regenerację - dodała trenerka.