O igrzyskach olimpijskich zwykło się mówić, że to najważniejsza impreza czterolecia. W tym roku jednak jest inaczej. Zmagania w ramach letnich igrzysk powracją po pięciu latach i wydłużonej przerwie spowodowanej wybuchem pandemii koronawirusa. W Japonii żadni sportowcy nie mogą liczyć na doping z trybun. Jest to związane z rozprzestrzenianiem się pandemii koronawirusa i szeregiem obostrzeń, które muszeli wdrożyć organizatorzy celem tego, żeby zawody w ogóle mogły się odbyć. Na obecność na poszczególnych pojedynkach na żywo mogą liczyć tylko osoby na istotnych, eksponowanych stanowiskach, a takie bez wątpienia piastuje Andrzej Duda. Prezydent Polski postanowił wybrać się do Kraju Kwitnącej Wiśni i na własne oczy ujrzeć jak pójdzie w nim jego rodakom walczącym o spełnienie olimpijskich marzeń. Po pojawieniu się na ceremonii otwarcia, głowa państwa ruszyła na trybuny i pierwsze zawody oglądała już w nocy z piątku na sobotę czasu polskiego. Duda pojawił się na pojedynku koszykarzy rywalizujących w formacie 3x3.
Zobacz też: Iga Świątek: Stres jest naprawdę duży. Dopiero teraz to zrozumiałam
Niestety - Andrzeja Dudę jako obserwatora meczu Polaków z Łotyszami w koszykówce 3x3 spotkał spory zawód. "Biało-czerwoni" przystępowali bowiem do tego pojedynku z wielkimi nadziejami, ale nie zdołali obronić ich na parkiecie. Ulegli rywalom znad Bałtyku 14:21 i musieli zaakceptować, że w Japonii trzeba przełknąć bardzo gorzką pigułkę już na samym starcie imprezy. Pozostaje mieć nadzieje, że kolejne wizyty prezydenckie na poszczególnych zawodach będą już dużo bardziej szczęśliwe dla wszystkich polskich sportowców.