- Gratulacje! Świetna walka Tadeusza i łatwe zwycięstwo. Spodziewaliście się, że tak łatwo wywalczy ten brąz?
Włodzimierz Zawadzki: Z tym Węgrem trenowaliśmy razem na zgrupowaniach. I jak walczyli ze sobą, to było widać, że jak Tadek się dobrze skoncentrował to i w stójce i w parterze sobie radził. Dlatego teraz mówiliśmy mu: "Rób swoje". I to się udało. To co założyliśmy sobie przed walką, to realizował. Na rozgrzewce widzieliśmy Węgra i on nie był sobą. Dziwnie się zachowywał. I mówiłem Tadeuszowi: "Jak wytrzymasz, to wygramy tę walkę".
- W jakim sensie Węgier nie był sobą?
- Tak się jakoś dziwnie zachowywał. Patrzył na nas tam gdzieś z boku jakiś taki zdyszany. Mógł się ugotować. A Tadeusz wyszedł po swoje i to wyszło.
- Jak go dopadł i złapał, to majtał nim jak chciał!
- Tak, spokojnie wózek po wózku. Piękna techniczna walka, dobrze wykończona. 9-0 i mamy medal. W Rio brąz wywalczyła siostra Tadka Monika, a teraz on. Jestem mega szczęśliwy, że znów udało się wywalczyć podium w zapasach na kolejnych igrzyskach
- Tadeusz przeszedł z niższej kategorii do wyższej. To pan go do tego namówił?
- Przegrał rywalizację w swojej kategorii z innym zawodnikiem. Dlatego powiedziałem mu: "Tadek, nie mamy nikogo na 97 kg. Puszczę cię na mistrzostwa świata na stracenie i zapłacisz najwyżej frycowe. A poszło tak, że w tej wyższej kategorii z jego szybkością i techniką potrafił sobie poradzić. Wiadomo, że ta waga jego jeszcze jest za niska, kilku kilogramów mu brakuje, ale potrzeba czasu, żeby tę masę odpowiednio zbudować. Ale do igrzysk w Paryżu jest tyle czasu jeszcze, że można spokojnie to zrobić. Powoli i tak żebyśmy nic nie stracili na tym, żeby walczył tak jak teraz.
Tokio, Michał Chojecki