Malwina Smarzek była gwiazdą reprezentacji Polski i zawodniczką, która regularnie otrzymywała powołania. 28-latka, gdy tylko była zdrowa, stawiała się na zgrupowaniach kadry i była niebywale ważnym elementem drużyny. To przede wszystkim na jej barkach spoczywała odpowiedzialność za zdobywanie punktów i bardzo często z tą odpowiedzialnością radziła sobie świetnie. Nadszedł jednak moment, w którym Smarzek zniknęła z kadry. Przez dwa lata na próżno było jej szukać na liście powołanych. Jak się później okazało, zawodniczka walczyła z depresją.
Smarzek wyznała trudną prawdę. Przestała w to wierzyć
Na szczęście Smarzek wygrała tę walkę, ale jak przyznała w rozmowie z portalem WP SportoweFakty, był moment, w którym nie wierzyła, że siatkówka będzie dawała jej radość. - Ogólnie w ciągu ostatnich dwóch lat zmieniło się u mnie bardzo wiele rzeczy. To jakby porównać noc do dnia. Przede wszystkim jestem zdrowa psychicznie i fizycznie, obie te sprawy łączą się w jedno. Nie mam już depresji i znów cieszę się tym, co robię. Przyznam szczerze, że jeszcze nie tak dawno nie wierzyłam, że kiedyś odzyskam radość z siatkówki - przyznała Smarzek.
Atakująca została również zapytana, jak widzi szanse reprezentacji na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. - Jedziemy więc do Paryża z myślą o wygrywaniu kolejnych meczów. Trzeba jednak pamiętać, że to nasze pierwsze igrzyska, a sama ranga imprezy musi sprawić, że to się odbije nieco na naszej grze. Jesteśmy ubogie w doświadczenia olimpijskie - nie ukrywa reprezentantka biało-czerwonych.