Hannover. Leon Andreasen przechadza się jedną z ulic miasta na Północy Niemiec. Nagle zauważa, że grupa mężczyzn zaczepia niewinną kobietę. Ma wybór: pójść dalej lub zareagować. Wybiera to drugie. Podchodzi bliżej całego zamieszania i interweniuje. Próbuje załagodzić sytuację, ale spotyka się z agresją bandziorów. Wkrótce otrzymuje cios w głowę, traci przytomność i upada na ziemię w taki sposób, że jeszcze czaszką uderza z całej siły w podłoże. Zostaje przewieziony do szpitala, gdzie medycy szyją rozciętą głowę Andreasena i wypuszczają go do domu. Ten jednak wraca, gdyż ból nie daje mu spokoju. Po bardziej wnikliwej analizie okazuje się, że były piłkarz ma pękniętą czaszkę.
Taka historia spotkała Leona Andreasena. Poinformował o niej niemiecki Bild, a sam Duńczyk ją potwierdził. 34-latek zapłacił za to, że chciał pomóc bezbronnej kobiecie, nękanej przez bandytów. W Hannoverze Andreasen czuje się jak w domu. Pochodzi, co prawda, z Aidt Thorso, ale na Północy Niemiec mieszka od 2009 roku. Trafił tu z brytyjskiego Fulham. Wcześniej był zawodnikiem Werderu Brema, a więc drużyny, której siedziba mieści się zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od jego aktualnego miejsca zamieszkania. Do Niemiec trafił w 2005 roku. Zielono-biali zapłacili wówczas duńskiej drużynie Aarhus 1,5 miliona euro za Andreasena. Ten ma na koncie 20 występów w reprezentacji Danii. Karierę zakończył w 2016 roku z powodu poważnej kontuzji kolana.