Robert Lewandowski w meczu z Augsburgiem (5:2) pobił 50-letni rekord Gerda Muellera, czyli 40 goli w jednym sezonie ligowym. Dopiero w 90 minucie tego spotkania Lewandowski trafił do siatki po dobitce. Jan Tomaszewski przyznaje jednak, że samo spotkanie nie wzbudziło w nim wielkich emocji z jednego prostego powodu. - Emocje? Żadnych. Ja się tego spodziewałem, to mu się należało jak psu zupa. A tym, że strzelił w 90 minucie potwierdził, że jest po prostu fenomenalny. Nie zwątpił i do końca walczył. Mecz nie trwa 45 minut, tylko 90. Robert dokonał rzeczy niesamowitej. Życzę, żeby spełniło się jego marzenie i żeby zdobył medal mistrzostw Europy. Bo jeśli tego dokona, będzie znowu najlepszym piłkarzem świata – powiedział „Super Expressowi” Tomaszewski.
Jan Tomaszewski podziwiał nie tylko Lewandowskiego, ale również Rafała Gikiewicza. „Giki” przez 90 minut bronił strzały Lewandowskiego jak lew, ale na koniec i on skapitulował. - Tutaj wielki szacunek dla Gikiewicza. Gdyby łatwo puścił gola byłyby jakieś podejrzenia, a w tej chwili jedynym przeciwnikiem Lewego był Polak! I on zagrał przeciwko Robertowi mecz życia. Bronił fenomenalnie. Brawo dla obydwu! - podkreślił Tomaszewski, który nie obawiał się, że Lewandowski będzie wycinany przez obrońców Augsburga.
- Robert jak gra w polu karnym to jest chroniony przez obrońców przeciwnika. Każdy faul czy wycinka jest rzutem karnym. Mam nadzieję, że Sousa wreszcie zrozumiał i już nigdy nie wystawi Roberta w pomocy. Bo tam można go bez konsekwencji faulować – kończy Tomaszewski.