"Piszczu" opuścił rodzinny dom w bardzo młodym wieku, gdyż szybko zgłosiła się po niego Hertha Berlin. Kibice mogą jeszcze pamiętać jak grał w Zagłębiu Lubin i był liczącą się postacią w ataku, ale potem doskonale odnalazł się w roli prawego obrońcy. Tę pozycję "wynalazł" mu w stolicy Niemiec Lucien Favre, szkoleniowiec, z którym po latach były reprezentant Polski spotkał się w Dortmundzie. Pod jego skrzydłami w Borussii gra tak dobrze, że przedłużył kontrakt o kolejny rok.
W rozmowie z portalem "Sportowe Fakty", następująco przeprowadzkę syna do Niemiec wspomina Kazimierz Piszczek: - Byliśmy mocno zaskoczeni, mówiłem: wow, jaki super klub się po syna zgłosił. To była duża niewiadoma. Z jednej strony wielka drużyna, z drugiej nie wiedzieliśmy, czy się tam załapie. Kwestia treningu, podejście mentalne, Łukasz miał tylko 19 lat. Były obawy przed zmianą otoczenia. Syn potrzebował ogrania, trzy lata na wypożyczeniu w Zagłębiu Lubin były bezcenne, bez tego by się w Niemczech nie przebił.
I dodaje: - Wziął do serca kilka rad i dał mi ogromną dumę. A pomyśleć, że marzyłem o drugiej lidze...
Łukasza Piszczka z orzełkiem na piersi już nie zobaczymy, gdyż karierę reprezentacyjną zakończył w listopadzie ubiegłego roku meczem ze Słowenią. Przez graczem jednak cały kolejny sezon rywalizowania na najwyższym poziomie w barwach Borussii Dortmund.