W poniedziałek 24 maja rozpoczęło się zgrupowanie naszej kadry w Opalenicy, które ma przygotować piłkarzy do Euro 2021. Robert Lewandowski jest największą gwiazdą Bayernu Monachium i reprezentacji Polski, nic więc dziwnego, że na pierwszej konferencji prasowej w Opalenicy to właśnie kapitan kadry odpowiadał na pytania dziennikarzy. Nie brakowało oczywiście gratulacji z powodu pobicia rekordu Gerda Muellera w liczbie strzelonych goli w jednym sezonie w Bundeslidze. Robert Lewandowski chętnie opowiadał o tym historycznym wydarzeniu, które jak pamiętamy, miało dość dramatyczny przebieg. „Lewy” swoją 41. bramkę w sezonie 2020/2021 strzelił w ostatniej akcji sobotniego starcia z Augsburgiem. Z pewnością wielu kibiców na kilka chwil przed tym golem traciło już nadzieję, widząc upływający czas. Okazuje się, że sam Robert Lewandowski w pewnej chwili także przestał wierzyć, że zdoła pokonać Rafała Gikiewicza!
Robert Lewandowski nie miał łatwego zadania
W dużej mierze konferencja prasowa z udziałem Roberta Lewandowskiego dotyczyła jego historycznego wyczynu, jakim było pobicie rekordu Gerda Muellera. Polak przyznał, że wcześniej nawet nie myślał, że kiedykolwiek stanie przed szansą na osiągnięcie czegoś takiego. - Przez wiele lat nie myślałem, że pobicie rekordu jest możliwe, mając do rozegrania 34 spotkania. Okazało się, że udało się mi dokonać tego rozgrywając ledwie 29 spotkań – powiedział Robert Lewandowski.
Dramaturgia tego wydarzenia była jednak niezwykła. Robert Lewandowski w przedostatniej kolejce jedynie wyrównał rekord Gerda Muellera, więc wszystko miało rozstrzygnąć się w ostatnim meczu sezonu przeciwko Augsburgowi, w którym dostępu do bramki broni Rafał Gikiewicz. Przez większość meczu polski golkiper bronił wszystkie strzały Roberta Lewandowskiego, który, jak sam przyznał, zaczął tracić wiarę w to, że jest w stanie pobić rekord Muellera.
"Lewy" szczerze o rekordzie: "W drugiej połowie pojawiło się zwątpienie"
- Powiem szczerze, że w tym meczu były takie momenty, gdzie sam do siebie zaczynałem się śmiać i zadawać pytania: „czy ten rekord jest do pobicia?”, zastanawiałem się, czy ciąży na nim jakieś fatum i to jest niemożliwe. Próbowałem uderzać z lewej nogi, z prawej, głową. Koledzy mi podawali, szukali mnie w prawie każdej sytuacji, ale nie udawało się. – mówił „Lewy” w trakcie konferencji prasowej – Nie ukrywam, że w pewnym momencie, po jednej ze zmarnowanych okazji, dopadło mnie zwątpienie, pomyślałem: „jak to nie wpadło, to już nie wpadnie”. – zdradził napastnik Bayernu.
- Później jednak przyszło takie poczucie, że powinienem być gotowy, że coś tu się może wydarzyć, że trzeba do końca wierzyć. 10-15 ostatnich minut grałem właśnie z takim podejściem. Historia pobicia tego rekordu - gol w ostatnim meczu, w ostatniej sekundzie - brzmi jak science fiction, ale takich legendarnych rekordów chyba nie można tak łatwo pobić. Ta końcowa wiara spowodowała, że udało mi się tego dokonać - podsumował Robert Lewandowski.