Monachijczycy po porażce z Bayerem Leverkusen zanotowali trzy zwycięstwa z rzędu. Ostatnie z nich przypadło na sobotnie spotkanie z klubem ze stolicy Niemiec. Gra podopiecznych Niko Kovaca jednak nie powalała i nie była to przekonująca wygrana Bayernu. Uwagę mediów przykuł nie tylko wynik, ale przede wszystkim sytuacja z końcowych minut rywalizacji.
Wówczas Lewandowski starł się z obrońcą Herthy, Karimem Rekikiem. W ferworze walki o piłkę zawodnicy upadli na murawę, a Polak kopnął rywala w twarz. Gdy obaj podnieśli się "Lewy" ruszył do piłki i z dużym impetem wpadł w obrońcę i odbił się od niego, jak od ściany. Arbiter spotkania uznał to za nieprzepisowe zagranie i ukarał Rekika czerwoną kartką.
Nie obyło się bez ogromnych protestów. Według piłkarzy Herthy to Lewandowski powinien zostać ukarany, a nie holenderski obrońca. - Oglądałem tę sytuację dziesięć razy i uważam, że specjalnie trafił mnie butem w twarz - powiedział w rozmowie z "Kickerem" Rekik. - Nie uderzyłem go ani rękami, ani głową. A on padł jak Mike Tyson - komentował obrońca zaraz po meczu.
Podobnego zdania jest trener Herthy, Michael Preetz. - Lewandowski przez cały mecz leżał na murawie, udawał umierającego łabędzia. Piłkarz jego klasy nie potrzebuje takiego zachowania - drwił szkoleniowiec z zachowania kapitana reprezentacji Polski.