"Super Express": - Pamiętasz Hiannicka Kambę?
Sebastian Boenisch: - Oczywiście, bo graliśmy w drużynie Schalke U-17 i chyba kilka meczów w U-19. Występowaliśmy w tej samej formacji na boisku - ja na lewej obronie, on na prawej. Poznałem go od razu na zdjęciu, gdy opowiedziałeś o tym całym zdarzeniu, bo wcześniej o nim nie słyszałem. Zupełnie zwariowana historia.
- Jaki to był chłopak? Czy w młodzieńczych latach miał jakieś szalone pomysły?
- To było już dawno, gdy graliśmy razem, bo 15 lat temu, ale zapamiętałem go jako bardzo spokojnego kolegę. Byliśmy wtedy skoncentrowani na grze w piłkę, ale wiadomo, że w młodości, szczególnie po wygranych meczach było trochę świętowania i wygłupów. On był spokojny, wyciszony i nie robił wokół siebie hałasu. Prywatnie nie znałem go tak dobrze, jak chociażby Mesuta Ozila i tych kolegów, z którymi mieszkałem w internacie. Kamba mieszkał z rodzicami w Gelsenkirchen.
- Miał talent do piłki?
- Wszyscy, którzy potrafili się przebić do pierwszych drużyn juniorskich Schalke mieli talent, bo to były bardzo zdolne roczniki i silne drużyny. Zespoły U-17 i U-19 w tamtych latach zdobyły mistrzostwo Niemiec. Kamba z zespołem U-17 (2002 -red.), ja z U-19 (2006), ale graliśmy wielokrotnie w jednej drużynie. Jest normalne, że nie wszyscy z tych zespołów zaistnieli w seniorskiej piłce tak jak Neuer, Ozil czy Hoewedes.
- Coś jeszcze pamiętasz z jego udziałem?
- Tylko to, że odszedł z Schalke przede mną, a ja doszedłem do pierwszego zespołu seniorów. Później nie miałem już z nim kontaktu. Mówiąc żartobliwie, to grałem z piłkarzem, który po kilku latach zmartwychwstał.
Dwóch piłkarzy z podejrzeniem zakażenia koronawirusem. Co ze startem rozgrywek?
- Oby jednak jak najmniej takich przypadków. A co u ciebie, bo wiemy, że kontynuujesz karierę w III-ligowym Wiener Neustadt?
- Mam kontrakt profesjonalny, co nie jest częste na tym poziomie. Zdążyłem zagrać w dwóch meczach przed wybuchem pandemii koronawirusa, ale nasz sezon został już zakończony. I liga austriacka niebawem wznowi rozgrywki, natomiast co do II ligi, to decyzja jeszcze nie zapadła. Epidemia wirusa będzie miała bardzo negatywny wpływ na austriackie kluby. Już teraz mówi się głośno o tym, że niektóre drużyny, nawet z I ligi upadną! Nie zamierzam jeszcze kończyć grania. Przed laty po wyleczeniu ciężkiej kontuzji powiedziałem sobie, że będę grał dopóki moje ciało na to pozwoli, i na ten moment pozwala. Kocham piłkę nożną.
- To jakie plany po zakończeniu kariery?
- Na pewno zostanę w profesji piłkarskiej. W roli trenera albo agenta piłkarskiego. Niedawno kupiliśmy dom 10 km od Wiednia i tu będę mieszkał z rodziną na stałe. Jeśli jednak znajdę pracę w Niemczech albo w Anglii, to nie zawaham się wyjechać.
- Starszy syn, 6-letni Matteo już kopie piłkę?
- Trochę już kopie. Ale próbuje wszystkiego, również gry w tenisa i golfa. Będę go kierował w stronę czynnego uprawiania piłki nożnej albo właśnie golfa, w którego ja gram od wielu lat. Sprawia mi to olbrzymią przyjemność.
Reprezentant Polski uhonorował szkoleniowca. Piękne słowa o legendzie klubu