Obecny sezon jest jednym z najgorszych w historii Schalke Gelsenkirchen. Klub, który od wielu lat występuje na poziomie Bundesligi i unikał degradacji do niższych lig, przerwał swoją długą passę. Zespół z Zagłębia Ruhry w ostatnich miesiącach prezentuje się wręcz fatalnie. Dopiero 11 kwietnia Schalke odniosło swoje... drugie zwycięstwo w Bundeslidze. A warto wspomnieć, że za zespołem jest już trzydzieści spotkań. Taki bilans jest wręcz tragiczny jak na klub z wielkimi osiągnięciami w przeszłości. W dodatku zespół z Gelsenkirchen jest już pewny, że w przyszłym sezonie zagra w 2. Bundeslidze i niemal pewne jest, że dojdzie do rewolucji w drużynie. Na domiar złego frustracja kibiców sprawiła, że po porażce z Arminią Bielefeld we wtorek, piłkarze zostali zaatakowani po powrocie z wyjazdowego spotkania.
W środku nocy Wojciech Kowalczyk znowu urządził igrzyska. Krótko o jajach i p***ach
Apel Hajty
Los Schalke nie jest obojętny Tomaszowi Hajto. Były reprezentant Polski w Gelsenkirchen spędził wiele lat i rozegrał dla tego klubu 141 spotkań. - Czuję pustkę. Już się nawet nie denerwuję. Mogę tylko zaapelować do kibiców, by pozostali lojalni wobec klubu. Wy jesteście Schalke! Zawsze będziecie więksi od każdego piłkarza. Wrócimy, to pewne - powiedział były zawodnik w rozmowie z Reviersport.de.
Hajto na ratunek?
Dziennikarze postanowili zapytać Hajtę, czy byłby gotowy objąć Schalke i poprowadzić drużynę do walki o powrót do Bundesligi. - Jeśli nie teraz, to kiedy? Jestem dostępny i mógłbym pomóc. Musiałbym wywrócić moje życie w Polsce do góry nogami, by wrócić do Zagłębia Ruhry. Ale chętnie wyciągnę pomocną dłoń, by przywrócić Schalke na należne mu miejsce – do Bundesligi. Ci, do których należy decyzja, znajdą mój numer - wyjawił Hajto. I gdyby faktycznie doszło do zatrudnienia byłego reprezentanta Polski na stanowisku trenera Schalke, byłoby to niemałe zaskoczenie dla wielu. Zwłaszcza, że przygody Hajty w Jagiellonii Białystok i GKS Tychy ciężko uznać za udane.