Adam Nawałka, o czym informował „Przegląd Sportowy”, prowadził w czwartek długie negocjacje z Lechem i przekazał swój plan i oczekiwania. Co na to działacze poznańskiego klubu? Dziś pojawiły się informacje, że wszystko zostało już dogadane, ale… Nie do końca tak jest. Choć rozmowy z Nawałką są zaawansowane, to z naszych informacji wynika, że ostateczna decyzja ze strony poznańskich działaczy jeszcze nie zapadła. Co jest zatem główną kością niezgody? Nie jest to pensja selekcjonera, która – znów według nieoficjalnych informacji – ma wynosić około 150 tysięcy złotych miesięcznie. Taki wydatek Lech jest w stanie zaakceptować, a tak naprawdę już to zrobił. Bardziej chodzi o bardzo, bardzo rozbudowany sztab jaki chciałby zabrać do Lecha Nawałka. I nie chodzi tu tylko o dwóch „standardowych” asystentów, ale o szerszą grupę, która wygenerowałaby spore koszty dodatkowe. Jak można usłyszeć, poznańskim działaczom taki model nie do końca pasuje i woleliby uniknąć sprowadzenia aż tak dużego sztabu. I to właśnie ma powodować wątpliwości, na które Lech będzie musiał odpowiedzieć we własnym gronie. Czy zgadza się na warunki Nawałki, czy jednak pójdzie inna drogą. A jaka jest ta inna droga? Z wieści, które do nas dotarły wynika, że Lech poważnie bierze pod uwagę kandydaturę Ukraińca Romana Grygorczuka, którego nazwisko pojawiło się już w kontekście tego klubu. Kiedy pytaliśmy o niego na Ukrainie, tamtejsi dziennikarze wystawili mu bardzo dobre referencje.
- W tym momencie to jeden z trzech najlepszych ukraińskich trenerów, za Rebrowem i Wernydubem… Dobrze radził sobie w mniejszych klubach, z którymi odnosił sukcesy. I na Ukrainie, i poza jej granicami. Potrafi pracować z młodymi piłkarzami, umiejętnie wprowadza ich do zespołu. Jego drużyny, choć nie zawsze mają wyniki, to zawsze grają ładną piłkę – tak charakteryzują Grygorczuka dziennikarze z Ukrainy.
Całościowo Grygorczuk byłby tańszą opcją, choćby ze względu na mniejsze wymagania co do liczebności swojego sztabu. Faworytem jest jednak były selekcjoner, który… No właśnie, pytanie czy ma ofertę z Chin czy bardziej chciałby ją mieć. Na pewno finansowo Lech nie ma nawet szans zbliżyć się do Chińczyków.
- Każdy klub chińskiej ekstraklasy i kilka z drugiej ligi jest w stanie zagwarantować takiemu trenerowi jak Nawałka ponad milion euro netto rocznie plus duże bonusy – mówi nam Dragomir Okuka, były trener Legii, który pracował za Wielkim Murem. Nie każdy jednak wierzy w to, że Nawałka faktycznie ma stamtąd ofertę. - Gdyby miał, to już by tam był – można usłyszeć w kilku źródłach. Wygląda na to, że najbardziej konkretne rozmowy Nawałka prowadzi właśnie z Lechem. Ale na ich ostateczny finał musimy jeszcze poczekać.