"Super Express": - Zagłębie chciało wokół ciebie budować drużynę walczącą o powrót do Ekstraklasy. Dowiedzieliśmy się, że miano ci zaproponować trzy czy nawet czteroletni kontrakt. Tymczasem jesteś już w Legii.
Arkadiusz Piech: - Nic nie wiem o jakiejkolwiek propozycji Zagłębia. Być może szefowie klubu rozmawiali z moim agentem, a ustaliliśmy z nim, że informuje mnie tylko o konkretach. Kiedy powiedział mi o Legii, spytał tylko: "Jesteś zadowolony?". Boże, byłem w siódmym niebie! Tuż po spadku z ligi taka oferta. Nie ma w Polsce piłkarza, który nie cieszyłby się z tego, że Legia go chce.
Zobacz również: Królewski ślub i chrzciny Radovicia [ZDJĘCIA]
- Ten transfer to jednak spore ryzyko. Konkurencja w składzie jest ogromna, zwłaszcza w ataku. Ciężko będzie się podnieść z ławki rezerwowych
- Wiem, gdzie jestem. Legia to najlepsza drużyna w Polsce i to normalne, że jest w niej wielka konkurencja. Ale gdybym miał jakiekolwiek wątpliwości, nie wierzył w siebie i w to, że mogę wywalczyć miejsce w składzie, to nie ruszałbym się z Lubina. Wierzę, że będzie zdrowa rywalizacja i że jeśli przekonam do siebie trenera, to nikt się na mnie nie obrazi (śmiech).
- Kiedy pojawiła się informacja, że podpisałeś trzyletni kontrakt, najlepszy strzelec Legii Miroslav Radović miał powiedzieć: "Nie wracam na skrzydło". Nie obawiasz się o przyjęcie w zespole?
- Miro ma mocną pozycję. Wywalczył ją ciężką pracą i teraz może mówić to, co myśli. Wiem, że łatwo nie będzie. Chodzi o konkurencję, nie o przyjęcie w drużynie. Ale ja rywalizacji się nie boję. Będzie tyle spotkań, że wszyscy się jeszcze nagramy. Co do szatni, to chłopaki przyjęły mnie normalnie. Z kadry znałem Tomka Brzyskiego, Kubę Koseckiego czy Tomka Jodłowca.
- Rozmawiałeś już z Henningiem Bergiem o twojej roli w drużynie?
- W piątek mieliśmy krótką pogawędkę. Trener powiedział, czego ode mnie oczekuje. Konkretny facet.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail