Czy to jest już kryzys Lecha Poznań? Wszystko na to wskazuje, bo "Kolejorz" pozostaje bez zwycięstwa od trzech miesięcy. Wydawało się, że Sandecja Nowy Sącz będzie najlepszym rywalem do przełamania tej czarnej serii. Podopieczni Nenada Bjelicy od początku meczu udowadniali, że słabe wyniki w meczach wyjazdowych to nie przypadek. W dwudziestej minucie to gospodarze byli bliżej zdobycia gola.
Przed utratą bramki Lecha uchronił Matus Putnocky, który po zamieszaniu po rzucie rożnym zatrzymał piłkę na linii bramkowej nie dając jej wpaść do siatki. Goście prowadzili grę, uzyskali dużą przewagę w posiadaniu piłki, ale zupełnie nie przełożyło się to na sytuacje podbramkowe. Do przerwy, oprócz tej jednej jedynej sytuacji na boisku nie działo się nic.
To samo można powiedziec o drugiej odłsonie spotkania. Zawodnicy obu drużyn próbowali zaskoczyć rywala przede wszystkim strzałami z dystansu, ale i to nie przynosiło żadnych rezultatów. O składnych akcjach nie było mowy. Zarówno Sandecja, jak i Lech toczyły bój w środku pola, co można nazwać... "meczem walki". Taki wynik na pewno bardziej pasuje Sandecji. Kolejorz spadł już na szóstą pozycję w lidze.
Sandecja Nowy Sącz - Lech Poznań 0:0 (0:0)
Żółte kartki: Trochim, Brzyski, Kolev, Piszczek - Nielsen
Sandecja: Gliwa 3 - Basta 3, Szufryn 3, Kraczunow 3, Brzyski 2 - Kasprzak 3, Cetnarski 2 (41. Gałecki) - Piszczek 3, Trochim 2 (86. Danek), Małkowski 3- Kolev 2
Lech: Putnocky 3- Kostewycz 3, Nielsen 3, Dilaver 3, Gumny 3 - Gajos 2 (75. Radut), Trałka 2- Makuszewski 2, Majewski 2(71. Barkroth 3), Jevtić 3 (80. Rakels) - Gytkjaer 2