Bogusław Leśnodorski: Chukwu mógłby dać więcej Legii Warszawa niż Sadiku [GALERIA]

2017-12-27 22:24

Po odejściu z Legii Bogusław Leśnodorski (42 l.) nie próżnuje. Był członkiem wyprawy na K2, a ostatnio z przyjaciółmi kupił klub esportowy AGO Gaming. Były współwłaściciel mistrzów Polski rozmawiał z nami o fenomenie esportu, drużynie z Łazienkowskiej i Danielu Chukwu, za którego transfer krytykuje go obecny szef Legii.

„SE” - Po co panu Ago Gaming i co to jest ten esport? Dla mnie, 44-letniego gościa, to czarna magia…

Bogusław Leśnodorski: - Coraz więcej młodych ludzi funkcjonuje wokół komputera, internetu, nowych technologii. I gry są jednym z elementów rywalizacji. W najlepszych drużynach grają świetnie wytrenowani dwudziesto-trzydziestolatkowie, wszystkiemu towarzyszą ogromne pieniądze. Są transfery zawodników, pensje, premie, itd. I co najważniejsze, rozgrywki w wielu miejscach na świecie cieszą się wielką popularnością kibiców i mediów. Specjalnie dla esportu są budowane stadiony mogące pomieścić po kilkadziesiąt tysięcy widzów i podczas meczów pękają w szwach.

- Na czym polega gra?

- W counter-strike'a grają dwie drużyny, każda złożona z pięciu zawodników. Rozgrywki są podobne do tych w tenisie. Rozgrywa się turnieje, w których pule nagród sięgają milionów dolarów. Esport to bardzo poważna gałąź gospodarki i sportu. Obserwowaliśmy AGO od początku istnienia drużyny. Zespół powstał w czerwcu i do dziś zawędrował na 20 miejsce w światowym rankingu. Zawodnicy muszą poświęcać również dużo czasu na trening ogólnorozwojowy – ćwiczą refleks, koncentrację, szybkość.

- To drogi biznes? Porównałby pan budżet Ago do budżetu powiedzmy Sandecji Nowy Sącz w realnej piłce?

- Budżety klubów piłkarskich w Ekstraklasie dziś jeszcze są większe. Można to odnieść powiedzmy do budżetu koszykarskiej drużyny Legii sprzed awansu do Ekstraklasy.

- W I lidze to było około 2 mln złotych.

- Zatem AGO spokojnie wytrzyma to porównanie. A budżet najlepszych drużyn jest liczony w dziesiątkach milionów złotych.

- Zainwestował pan w esport, bo po odejściu z Legii brakowało adrenaliny?

- To inny rodzaj adrenaliny, ale w esporcie jej poziom jest kosmiczny. Świat idzie do przodu, człowiek interesuje się tym co się dzieje. Mój syn i dzieci przyjaciół trochę grają, ja na razie nauczyłem się to oglądać. Pasjonatem esportu jest Olek Wandzel. Przegadaliśmy wiele godzin i to on był inspiratorem całego pomysłu. AGO zarządza były wiceprezes Legii jakub Szumielewicz.

- Co pan będzie z tego miał poza satysfakcją, że jest właścicielem najlepszej drużyny w Polsce? Da się na tym zarobić?

- Chciałbym stworzyć najlepszą drużynę na świecie. Nasz zespół jest złożony z młodych chłopaków, którym chcemy pomóc w rozwoju.

- W Legii tymczasem coraz mniej zawodników z pana ostatniego zaciągu transferowego. Nagy w rezerwach, Chukwu nie gra, Pazdan na walizkach, a Jędrzejczyka chcą się pozbyć, bo za dużo zarabia. Przyszli nowi. Jak pan ich ocenia?

- Może za wcześnie na cenzurki, bo żaden z nich jeszcze się nie nagrał. Moim zdaniem wszystko się sprowadza do wygrywania i wyrobienia w piłkarzach mentalności zwycięzców. W eliminacjach do pucharów widać było, że tego trochę zabrakło. Kluczowe pytanie brzmi: czy ci ludzie są gotowi, by wygrywać w takim klubie jak Legia? Michał Kucharczyk, Michał Pazdan, Arek Malarz, Jędza, Jodła, Moulin, Vadis, Rado, Hlousek i pozostali których ściągnęliśmy, to byli ludzie nastawieni na sukces. Legia to nie Arsenal Londyn, gdzie można grać na trzecim, czwartym miejscu przez 20 lat. Ale może teraz jest taka koncepcja żeby pójść śladami Arsenalu? Nie wiem… Trzeba trzymać kciuki, by ci, którzy przyjdą wygrywali. Bo robić sztuczki piętką wielu potrafi, ale zawsze na końcu trzeba wyjść i zwyciężyć.

- Tuż przed wyjazdem Guilherme mówił, że wpływ na to, że odszedł miały zmiany właścicielskie, bo w ich ferworze rządzący nie mieli głowy do zajęcia się nowym kontraktem Brazylijczyka.

- Sprawa jest prosta – jeśli chcesz gonić Europę, to musisz płacić, a nie gadać o tym, że jest za drogo. Ceny wynikają z rynku. Jak płacisz mniej, to te chłopaki będą grać gdzieś w Turcji lub w Benevento. Jeśli chcesz awansować do Ligi Mistrzów, to trzeba wyłożyć na kontrakty od pół miliona do miliona euro rocznie.

- Z jednej strony zarobiliście na transferach dla klubu sporo pieniędzy, ale z drugiej prezes Mioduski wypomina wam wpadki transferowe. Nagy nic nie pokazał, Chukwu to tragedia…

- Nie zamierzam wchodzić w polemikę. Darek ma teraz swój czas i moim zdaniem powinien skupić się na ocenie letniego okienka transferowego. Powiem tyle, że Nagy to super zawodnik z wielkim potencjałem. A taki Chima Chukwu dałby Legii więcej niż Sadiku. On umie grać w piłkę. Ludziom się wydaje, że jeśli gracz ma zmontowany fajny filmik, na którym zrobi dwa zwody i zagra piętką to jest wielkim piłkarzem.

- Mówi pan o Berto?

- Powiedzmy… Nie sprowokuje mnie pan do porównań. Przy transferach najważniejsze jest, żeby per saldo klub wychodził na plus, a drużyna wygrywała. Zespół ma osiągnąć cel. Cała reszta to tylko fajerwerki dla kibiców.

- Nie boli pana jednak, że tak pan jest wytykany tym Chukwu?

- Nie tylko mnie nie boli, ale wręcz bawi. Bo ja bym się martwił o Sadiku i Berto. Ale i ja i Darek wiemy, że są lepsze i gorsze transfery. Szczerze trzymam kciuki, żeby przeprowadzane przez niego wzmocnienia były równie dobre jak w ostatnich latach.

Najnowsze