„Super Express”: - Zagląda pan czasem w tabelę, by sprawdzić, jak idzie Śląskowi?
Krzysztof Mączyński: - Oczywiście. Jestem kibicem Śląska. Spędziłem we Wrocławiu parę świetnych lat, do dziś mam tam wielu znajomych, z którymi często wymieniam się spostrzeżeniami..
- I co sądzą na temat „wyczynów” drużyny w tym sezonie?
- Przeżywają strasznie jej sytuację. I ja też. Wiadomo, że zdarzało mi się w trakcie kariery grywać o utrzymanie w lidze. Natomiast sposób, w jaki to robiliśmy, wyglądał zupełnie inaczej niż obecna gra Śląska. Dziś nie ma charakteru w tym zespole, nie ma osoby, na której można oprzeć grę.
- Mocne słowa!
- Ale prawdziwe. I nie jest to – dodam od razu – wina samych zawodników. Winnych trzeba zacząć szukać od najwyższych szczebli, wśród ludzi zarządzających klubem. I to od pewnego czasu, bo to, co się dzieje teraz, tak naprawdę odwlekane było od dwóch-trzech sezonów. W efekcie dzisiaj, moim zdaniem, Śląsk nie ma szans na utrzymanie w ekstraklasie. I w tym momencie trzeba by już raczej skupić na tym, co będzie w przyszłym sezonie.
Ryszard Tarasiewicz pełen obaw o swój były klub. Powiedział wprost, czym może być dla Śląska spadek z Ekstraklasy
- Ale dziewięć miesięcy temu Śląsk sięgał po wicemistrzostwo Polski! Odejście Erica Exposito sprawiło, że wszystko się sypnęło?
- Nie tylko jego. Odszedł jeszcze Nahuel Leiva, ale także – i to była, moim zdaniem, bardzo ważna strata – Patrick Olsen. To trzy ogniwa, których nie udało się zastąpić „jeden do jednego”. Uzupełniono skład młodymi perspektywicznymi chłopakami, ale zabrakło liderów…
- Powiedział pan, że już nie ma szans na utrzymanie?
- Tak powiedziałem, owszem. Strata do „ bezpiecznego” miejsca wciąż jest spora. By być pewnym utrzymania, trzeba mieć ok. 40 punktów. Matematycznie są szanse na taki dorobek, ale Śląsk musiałby od tej pory punktować jak zespół walczący o mistrzostwo. Realne? Niech pan sobie odpowie na to pytanie.
- Zwolnienie Jacka Magiery było decyzją słuszną?
- Nie wiem jaką miał władzę jeśli chodzi o zarządzanie zespołem. Wiem, że ma dobry warsztat i udawało mu się wyciągać Śląsk z podobnych kryzysów. Moim zdaniem decyzją o rozstaniu z nim klub strzelił sobie w kolano. Powinien dostać szansę poprowadzenia drużyny w całym sezonie, od A do Z, a potem zostać rozliczonym.
- Mleko się wylało, jest „ratownik” ze Słowenii. Może jednak się uda?
- Ratownik z zagranicy, bez znajomości realiów ligowych, drużyny… Ma właściwie tę samą grupę ludzi, którą miał Jacek Magiera. I co ma z nimi zrobić, grając każdy mecz „z nożem na gardle”? Bardzo zła decyzja moim zdaniem.
- Efekt nowej miotły czasami bywa skuteczny…
- Oglądam każdy mecz Śląska i nie widzę punktu zaczepienia dla nadziei. Zespół kolejny raz w krótkim czasie zmienia styl gry: jest długa piłka, nie ma rozgrywania. Poza tym umówmy się, że już nie chodzi wyłącznie o samą grę.
- A o co?
- Wrocław jest specyficznym miastem, z dużym ciśnieniem ze strony kibiców, mediów. Ci młodzi chłopcy w sezonie wicemistrzowskim nie mieli z tym ciśnieniem do czynienia. Byli tylko głaskani po głowie. A wtedy zupełnie inaczej się funkcjonuje niż w sytuacji, gdy w tak wielkim klubie przychodzi grać o utrzymanie. Być może to za wielkie wyzwanie dla nich?
Śląsk się przebudził, to będzie przełom? Piotr Samiec-Talar tak widzi walkę o utrzymanie, co za słowa! [WIDEO]
- Nie oglądamy już pana na boiskach, więc pytanie jest zasadne: gdzie pan się teraz obraca?
- W rodzinnych stronach, czyli w okolicach Krakowa.
- Jakieś piłkarskie plany?
- Na razie z dala od piłki. I nie brakuje mi jej. Mam inne zajęcia: rodzina, dzieci, dom. Chcę przez jakiś czas „pożyć”, skorzystać z takiego życia, na jakie nigdy nie było czasu w trakcie kariery zawodniczej.
