Wyładowywał gniew na tarczach
Do Legii przybył latem z Zagłębia Lubin. W warszawskim zespole długo był rezerwowym, a nawet trzecim bramkarzem w hierarchii. Pierwszym był Kacper Tobiasz, drugim Cezary Mistrza. Jak Hładun radził sobie w nowych realiach? - Chciałem wznowić treningi bokserskie - powiedział Dominik Hładun w rozmowie z oficjalną stroną Legii o swoich początkach w zespole z Łazienkowskiej. - Musiałem jakoś oczyścić głowę, ale dzięki temu dbałem również o swoją formę fizyczną. To było dobre dla mnie. Zamykałem wszystko w sobie, a wtedy mogłem odreagować i wyładować swój gniew na tarczach. Nie chciałem pokazywać wszystkiego na zewnątrz. W szatni trzymałem atmosferę. Kibicowałem kolegom z drużyny. Trzymałem i nadal trzymam kciuki za Kacpra Tobiasza, czy Czarka Misztę, gdy wychodzą na murawę. Podchodziłem do tego profesjonalnie. Pokazywałem, że cały czas jestem gotowy - przyznał.
Chciał namieszać trenerowi w głowie
W końcu cierpliwość Hładuna została nagrodzona. Skorzystał na pechu Kacpra Tobiasza, który doznał urazu i musiał pauzować. Nowy nabytek wskoczył do bramki w meczu z Widzewem, w którym puścił dwa gole. Jednak w kolejnych czterech występach już nie dał się pokonać. Zachował trzy czyste konta w ekstraklasie i jedno w Pucharze Polski. Czy w meczu z Rakowem w hicie ekstraklasy sztab szkoleniowy znów postawi na niego? Czy do składu wróci Kacper Tobiasz? - Mój plan był taki, żeby dobrze zastąpić Tobiego i namieszać pozytywnie w głowie trenera - przyznał w rozmowie z klubowymi mediami. - Mam nadzieję, że sztab ma teraz ciężki wybór, na kogo ostatecznie postawić. Swój pierwszy plan zrealizowałem. Teraz decyzja należy do trenera - stwierdził Hładun.