Porażka w Gdańsku sprawiła, że naszpikowana gwiazd(k)ami Legia ma już tylko iluzoryczne szanse na tytuł. Musiałby zdarzyć się cud, aby warszawianie cieszyli się z pierwszego miejsca. Z losem pogodzony jest już nawet kapitan drużyny Michał Żewłakow.
Poznaje się po tym, jak kończy
- O naszym niepowodzeniu nie zadecydowała porażka w Gdańsku, ale słaba końcówka ligi. Z ostatnich ośmiu meczów wygraliśmy tylko jeden. Widocznie nie jesteśmy jeszcze wystarczająco dojrzałym zespołem, aby sięgnąć po mistrzostwo. Nie potrafię powiedzieć nic sensownego po tym meczu - Żewłakow bezradnie rozkładał ręce.
Andrzej Iwan, były piłkarz i ligowy ekspert, początek kłopotów Legii upatruje w nietrafionych zimowych transferach. - Przyszli Novo i Blanco, co spowodowało, że zdolna młodzież Legii, która do tej pory dużo dawała drużynie, poczuła się mniej pewnie, usztywniła się. Novo i Blanco na siłę byli wciskani do zespołu, co nikomu nie wyszło na dobre - mówi Iwan, wskazując też innych winnych.
Prawie wszyscy zawiedli
- Poza Żewłakowem, Kuciakiem i wspomnianą młodzieżą, za-wiedli wszyscy inni. Najbardziej chyba Ivica Vrdoljak, który gra w pierwszym składzie, mimo że jest w kiepskiej formie. Generalnie to, co się stało z Legią, jest zastanawiające. Tak doświadczona drużyna, z takimi nazwiskami, nie powinna się aż tak łatwo, przepraszam za określenie, "posrać".
Po wpadce w Gdańsku pojawiły się pierwsze głosy wzywające do dymisji obecnego trenera Macieja Skorży.
Skorża sam odejdzie?
- Podobno niedawno przedłużył kontrakt, ale to honorowy człowiek. Może sam dojdzie do odpowiednich wniosków. Bo on też ponosi odpowiedzialność za to, co się stało. Niby zdobył Puchar Polski, ale wiadomo, że to nie daje przepustki do walki o Ligę Mistrzów. Przegrana walka o tytuł oznacza bardzo duże straty finansowe - mówi Iwan.