Super Express: - Niesamowity to był mecz. Jak go będziesz wspominał?
Flavio Paixao: - To najbardziej szalony mecz w moim życiu! Niesamowite co tam się działo. Siedem goli, ale przecież do tego nieuznane bramki. Byliśmy pod ścianą, ale ja się nigdy nie poddaję. Uwierz mi, w trakcie meczu, gdy było źle, mówiłem kolegom na boisku, że wygramy 4:3! I tak się stało. Podstawa w życiu to pozytywne myślenie. Przecież gdybym był negatywnie nastawiony, to w tym meczu w ogóle bym nie zagrał.
- Masz na myśli walkę z czasem przez twoją kontuzję?
- Dokładnie. Moje pozytywne nastawienie to jedno, ale genialna praca naszego sztabu medycznego to drugie. Wielkie podziękowania należą się Robetowi, Łukaszowi, Kubie i Dominikowi, którzy zajmowali się moją rehabilitacją. Pierwsze diagnozy były takie, że wrócę na boisko po 4-6 tygodniach. A wróciłem po 2,5. Właśnie o to chodzi, pozytywne myślenie i wizualizacja. Wizualizacja to jedna z najważniejszych rzeczy, które może człowiek robić. Wizualizujesz sobie sukces, to, że strzelisz gola, to że będziesz celebrował w szatni. Zobacz mojego drugiego gola – mówię młodszym kolegom: gdy będziesz się czaił w polu karnym, to piłka w końcu do ciebie trafi. Wiedziałem, że obrońcy Arki będą zestresowani szansą jaką się otworzyła przed ich zespołem. To, że wygrywali sprawiało, że byli bardziej nerwowi, bo wiedzieli, że przed nimi wielka okazja. I naszym zadaniem było z ich stresu skorzystać.
Dlaczego Grzegorz Kuświk miał dziurawą maskę? Super Express wyjaśnia!
- A ty się nie stresowałeś przed wykonaniem decydującego karnego?
- Nie. Wybrałem od razu róg, w który uderzę i tyle. Wizualizowałem sobie ten gol i wpadło.
- Potem wykonałeś specjalny taniec z kolegami. Co to było?
- Popularna ostatnio piosenka, wideo w Internecie. Już przed meczem postanowiliśmy ją wykonać na koniec, jeśli uda się zwyciężyć.
- Trzy gole więc trzy dedykacje?
- No pewnie! Pierwszy gol dla mojego sztabu medycznego, o nich już wspominałem. Bez nich nie byłoby mnie w tym meczu, nie byłoby więc bramek. Drugi dla narzeczonej, Dominiki, która dostarcza mi mnóstwo pozytywnej energii. Dzień przed meczem tańczyliśmy w domu, relaksowaliśmy się, żeby się wyluzować i nie myśleć ciągle o tym spotkaniu. To mi pomogło. Trzecia bramka dla naszych fanów, którzy nie mogli być na meczu, ale pozdrawiali nas pod hotelem. I dla mojej rodziny i przyjaciół w Portugalii. Świetnie się złożyło, bo po raz pierwszy w historii portugalska telewizja pokazuje polską ligę i rodzice mogli mnie obejrzeć w telewizji. Trzeba przyznać, że dobrze się wstrzeliłem. I to dosłownie.
Piotr Rocki walczy o życie! Dramat znanego ligowca