Raków Częstochowa dwoma pojedynkami z ekipą z Litwy zadebiutował w europejskich pucharach. A po 210 minutach walki na murawie w dalszym ciągu nie ma ani jednej bramki strzelonej, ani straconej. Starcia zakończyły się bowiem bezbramkowymi remisami, a o awansie do kolejnej rundy eliminacji do Ligi Konferencji Europy musiały decydować rzuty karne. Te na szczęście lepiej wykonywali częstochowianie, dzięki czemu ich pucharowa przygoda będzie trwała nadal.
Zobacz też: Hapoel Beer Sheva. Ekspert z Izraela mówi nam o rywalu Śląska
Konieczność rozstrzygnięcia starcia poprzez "jedenastki" została jednak odebrana jako pewien zawód. Gorzko podsumował to jednak trener Rakowa, Marek Papszun, cytowany przez portal "sport.pl". - Niektórym się wydaje, że takie spotkania łatwo się wygrywa. Nie jesteśmy i długo nie będziemy czołowym zespołem w Europie. Mamy naprawdę dużo problemów kadrowych. Mojej drużynie należy się szacunek za to, że mimo wszystko udało się wygrać. Nie udało wygrać w 90 minutach, nie udało się też w dogrywce i trzeba było to zrobić w rzutach karnych - stwierdził szkoleniowiec.
Zwrócił tym samym uwagę na fakt, który niestety trzeba zaakceptować, ale który jednocześnie wielu polskich fanów nadal chce odrzucić. Realnymi rywalami polskich zespołów są właśnie ekipy z Litwy i krajów ulokowanych na niższych pozycjach w rankingu UEFA. Aby ponownie mierzyć się na wysokim poziomie z najlepszymi, konieczne będzie złapanie serii pozytywnych rezultatów, o co ekipy PKO Bank Polski Ekstraklasy zabiegają w tym roku.