Henryk Kasperczak

i

Autor: Cyfrasport Henryk Kasperczak

Co za historia!

Henryk Kasperczak o powołaniu do wojska, jeżdżeniu w kajdankach, złamanej nodze. Na grę tego piłkarza Legii patrzy z przyjemnością [ROZMOWA SE]

2024-04-27 9:50

Henryk Kasperczak (78 l.) zapisał piękną kartę w historii polskiego futbolu. Odnosił sukcesy z kadrą i Stalą Mielec. Na początku kariery dwa lata spędził w Legii, w której odbywał służbę wojskową. Opowiada nam o kulisach powołania i pobycie w stołecznym klubie. Na grę tego piłkarza Legii patrzy z przyjemnością.

„Super Express”: - Jak to było z tym powołaniem pana do wojska?

Henryk Kasperczak: - To długa historia. Po pierwszym roku gry w Stali miałem przejść do Wisły Kraków. Trenowałem z „Białą gwiazdą” i studiowałem wieczorowo na Politechnice. Jednak Stal nie chciała mnie puścić. Ktoś zrobił mi po złości na zasadzie: „Skoro nie chcesz być u nas, to ci pokażemy”. Nagle dostałem powołanie do wojska. W Wiśle mówili, żebym się tym nie martwił, że oni to załatwią. Powtarzali, że będzie dobrze, że mają wejścia i sposoby.

- Załatwili?

- Obiecywali, ale najwyraźniej nie dali rady tego przeskoczyć. Przez ten czas wojsko mnie szukało, bo chciało mi doręczyć bilet do jednostki w Dębicy. Przez cztery miesiące jakoś ich unikałem. Można powiedzieć, że się przed nimi ukrywałem. Chciałem grać w piłkę, a nie iść do wojska.

- Jak skończyła się ta historia?

- Raz służba wojskowa wpadła na trening Wisły. Ale coś im się pomyliło lub mieli złe informacje. Zamiast mnie zabrali Fryderyka Monicę. Siłą wsadzili go do samochodu, w klubowej koszulce i spodenkach. Widocznie uznali, że jesteśmy podobni. Jak się zorientowali, że wzięli nie tego, co trzeba, to zaraz chłopaka wypuścili.

Nemanja Nikolić z wizytą w Legii. Szykuje się nowy rozdział w życiu byłej gwiazdy stołecznego klubu

- Przyszli potem po pana?

- Sam zgłosiłem się do jednostki w Dębicy. Chcieli ze mnie zrobić sapera. Po przyjeździe od razu wsadzili mnie do „paki”. Potem był sąd w Rzeszowie. Na rozprawy wozili mnie „suką”, zakładali kajdanki. Robili pode mnie trzy podejścia. Wypytywali kto za tym stoi. Za trzecim razem rozpoznał mnie porucznik z Kolbuszowej, który był kibicem Stali. Powiedział, że za uchylanie się od służby wojskowej grozi mi do pięciu lat więzienia. Byłem dla nich dezerterem.

- Wystraszył się pan?

- Podziałało to na mnie. Opowiedziałem całą tę historię o przejściu do Wisły, studiowaniu w Krakowie. Dodałem, że słuchałem poleceń z klubu, który szukał sposobu na rozwiązanie tej sytuacji. Miałem czekać. Moje wyjaśnienia zostały przyjęte, bo sprawa została umorzona.

- To kiedy pojawił się temat przejścia do Legii?

- Zapewne w momencie, gdy ktoś zorientował się, że dostałem powołanie do wojska. To wtedy Legia włączyła się do gry i chciała mnie „przejąć” do siebie. W stolicy znali już moją historię, że chcę grać w piłkę, a nie siedzieć w koszarach. I to wykorzystali. Spędziłem w Legii dwa lata, ale nie zagrałem żadnego meczu w ekstraklasie.

- Co się stało?

- Miałem pecha, bo zaraz po przyjściu złamałem lewą nogę. Nie wytrzymała kość piszczelowa, doszło do skręcenia stawu skokowego. Wpadłem w zamarzniętą kałużę, która była przykryta śniegiem. Po krótkim leczeniu wydawało się, że wszystko zmierza ku dobremu. Trener Jaroslav Vejvoda zabrał mnie na obóz do Szklarskiej Poręby. Tyle że tam na śniegu załatwiłem się na całego. Znowu doszło do złamania, a do tego skręciłem kostkę i staw kolanowy. Wszystko miałem pozrywane.

Piotr Czachowski wprost o sytuacji Legii w ekstraklasie. Padły słowa o presji, odwadze i kapitanie Josue [ROZMOWA SE]

- Jakie były rokowania?

- Od lekarza usłyszałem, że przy takim urazie, który mi się przytrafił, może być ciężko z dalszym graniem w piłkę. W każdym razie sezon miałem z głowy. Wydawało mi się, że jestem już stracony dla piłki. Zastanawiałem się, jak z tego wyjść, żeby wrócić do dawnej sprawności. Byłem uparty, zadziorny. Nie poddałem się, nie odpuściłem. Taki mam charakter.

- Co pan zrobił?

- Ktoś podpowiedział mi, żebym wzmacniał stawy jeżdżąc na łyżwach. Hokeiści Legii i kadry Bronek Gosztyła i Józef Kurek namówili mnie, żebym przychodził i jeździł z nimi. Uczyli mnie techniki jazdy. Pomogło, bo po wielu miesiącach wróciłem i zacząłem grać w rezerwach. Czułem się coraz lepiej. Niebawem moja dwuletnia służba w wojsku się kończyła i trzeba było zdecydować, co dalej robić.

- Legia chciała pana zatrzymać?

- Władze wojskowe zaproponowały, abym został w klubie. Czuli, że coś we mnie drzemie, że nie warto odpuszczać. Legia miała mocny skład. Potwierdziła to niebawem, bo zaraz dwa razy z rzędu została mistrzem. Uznałem, że uciekły mi dwa lata, które muszę odzyskać. Miałem 22 lata. Chciałem po prostu grać. Dlatego nie przystałem na propozycję pozostania.

Goncalo Feio odmieni Legię i wyprowadzi ją z dołka? Padły słowa o braku fajerwerków

- Nie żałował pan decyzji o odejściu?

- To była trudna sytuacja, ale w życiu trzeba sobie radzić w takich momentach. Mogłem wtedy przejść do Polonii Bytom czy Gwardii Warszawa, gdzie mocno namawiał mnie pan z resortu. Mówił działaczom: bierzcie tego chłopaka z Legii. Ale nie chciałem tam trafić. Zdecydowałem, że wrócę do Stali, gdzie wcześniej czułem się dobrze. To był strzał w dziesiątkę, bo stworzyła się tam świetna paka, a klub miał najlepszy okres w historii. To, co straciłem w Legii, odzyskałem w Mielcu. Dwa razy byłem mistrzem, trafiłem do reprezentacji, grałem na mundialach i igrzyskach. Lepiej nie mogłem sobie tego wymarzyć.

- Czy Legia próbowała jeszcze ściągnąć pana do siebie?

- Nie było na to szans, żeby reprezentantów kraju wyciągnąć ze Stali. W Mielcu mieliśmy świetne warunki: finansowe i sportowe. Nikt nie robił podchodów pod nas, bo zdawał sobie sprawę, że to niemożliwe, aby kogoś wyrwać ze Stali.

- Jakie ma pan wspomnienia z rywalizacji z Legią?

- W pamięci utkwił mi mecz, w którym wygraliśmy 6:0 w Mielcu. Lato i Domarski zdobyli po dwie bramki. Ja nie trafiłem wtedy, ale za to w 1977 roku strzeliłem na Łazienkowskiej dwa gole. Jednak górą byli gospodarze.

Piotr Czachowski o magii Stali, etacie ślusarza i spaniu w łóżku po gwiazdach Realu. Kto zapłacił za niego miliardy? [ROZMOWA SE]

- Czy jako trener dostał pan propozycję pracy w warszawskim klubie?

- Nigdy nie było takiej oferty.

- Czego spodziewa się po meczu pana byłych klubów?

- Sercem będę za Stalą, która u siebie zawsze jest groźna. W Mielcu rywalom z trudem przychodzi strzelanie goli. Poza tym Legia nigdy nie miała tam łatwo. Będzie to dla niej trudny mecz. Życzę wygranej gospodarzom.

- Wyróżniłby pan któregoś z piłkarzy Legii?

- Josue to klasowy zawodnik. Widać, że ma świetnie ułożoną lewą nogę i duży wpływ na grę zespołu. Naprawdę jego gra robi wrażenie. Jest dobry w rozgrywaniu. Lubię oglądać takich piłkarzy. Poza tym może podobać się Wszołek. Poprawił się, jest waleczny.

Marcin Mięciel na temat pozostania kapitana Josue w Legii, użył mocnych argumentów, czy ktoś go posłucha? „Nikt nawet na to nie wpadnie...” [ROZMOWA SE]

QUIZ: Ile wiesz o Legii Warszawa?

Pytanie 1 z 10
Zacznijmy od podstaw. W którym roku powstała Legia Warszawa?
QUIZ: Ile wiesz o Legii Warszawa?
Sonda
Czy Legia Warszawa będzie mistrzem Polski w sezonie 2024/25?
Goncalo Feio nowym trenerem Legii Warszawa
Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze