„Super Express”: - Co takiego ma w Ilja Szkurin, że Legia sięga po niego?
Kamil Kiereś (były trener Stali Mielec): - Instynkt strzelecki. To nie jest napastnik jednowymiarowy. Dobrze odnajduje się zarówno w ataku pozycyjnym, czy podczas wyprowadzania kontr. Przypomnę, że strzelał gole Legii. Zrobił to w Warszawie, gdy po prostu rozbijał gospodarzy, a potem także w Mielcu.
- Jakie są jego największe atuty?
- Ma smykałkę do gry kombinacyjnej. Lubi się cofnąć po piłkę, czasami jest nawet na boisku taką 10. Nie chowa się tylko za plecami obrońców. W ubiegłym sezonie strzelił 16 goli, a gdyby przekonał się do wykonywania rzutów karnych, to tych bramek miałby znacznie więcej. Był drugim strzelcem ligi po Eriku Exposito.
- Jakie miał początki w Stali?
- Strzelił z Cracovią, a później milczał przez pięć meczów. Różne wtedy pojawiały się głosy. Był takie, żeby odesłać go na ławkę. Jednak wytrzymałem ciśnienie. Byłem cierpliwy. Wierzyłem w niego, bo ten chłopak ma w sobie to coś. Nie zawiodłem się. Warto było czekać. Szkurin świetnie rozumiał się z Maćkiem Domańskim, który dostarczał mu ten bramkowy serwis. Miałem do niego zaufanie i to przekładało się na jego skuteczność w Stali. Może to też jakaś wskazówka dla Legii, skoro zamierza po niego sięgnąć.
- To typ piłkarza, który musi czuć zaufanie ze strony trenera?
- Uważam, że u niego ważne jest przygotowanie motoryczne. To jego baza, jego fundament. Wtedy jest u niego ta moc. Jak w jednym, czy drugim meczu nic nie strzelił, to potrafiliśmy do niego dotrzec i za moment wracał na właściwe tory.
- Ilja Szkurin ma instynkt strzelecki. To nie jest napastnik jednowymiarowy. Dobrze odnajduje się zarówno w ataku pozycyjnym, czy podczas wyprowadzania kontr - mówi trener Kamil Kiereś w rozmowie z Super Expressem.
- To jak pan do niego dotarł?
- Szkurin to nie jest zawodnik, z którym trzeba często rozmawiać. Wystarczy raz, a dobrze. Chodził swoimi ścieżkami. Może nie był tym graczem, który rządził szatnią, ale normalnie funkcjonował w zespole. Ważne jest podejście do niego. Jeśli to zafunkcjonuje, plus złapie do tego kontakt z drużyną, to odda to później tak, jak to zrobił w Stali.
- Jednak wielu powątpiewa w ten transfer. Co pan na to?
- Pewnie bierze się to stąd, że Szkurin nie zaistniał w Rakowie, czyli klubie z czołówki. I pojawia się ten znak zapytania. Plus, że w tym sezonie nie jest tak skuteczny. Jednak wtedy Raków sportowo ocenił go wysoko. Mieliśmy w Stali komitet transferowy. Stwierdziliśmy, że warto na niego postawić. Wierzyłem w niego, zbudowałem mu tę przestrzeń, a on to wykorzystał. Teraz wydaje się nieoczywistym transferem Legii. Jednak już kiedyś przerabiałem podobną sytuację.
- To znaczy?
- Gdy pracowałem w Bełchatowie, to do Legii trafił Arkadiusz Malarz. Zapytałem go podczas obozu: „na pewno chcesz iść do Legii?”. Arek odparł: „Idę tam po to, żeby wygryźć z bramki Kuciaka”. Nie ukrywam, że wtedy jego wypowiedź mocno mnie zaskoczyła. Jednak Arek był do tego transferu gotowy. Miał konkretny cel i mentalność, którą wyniósł z Grecji. Legia zyskała za to piłkarza na kilka lat. Podobnie może być ze Szkurinem. Istotne będzie to, co mówiłem wcześniej: relacje z trenerem i złapanie kontaktu z zespołem. Jak to pójdzie w parze, to jestem o niego spokojny.