Jan Urban

i

Autor: Cyfrasport Jan Urban

Jan Urban: "Real w sobotę nie przegra" [WYWIAD]

2021-04-09 16:56

Jan Urban (58 l.) w przeszłości był świetnym piłkarzem, który zasłynął m.in. strzeleniem trzech goli Realowi Madryt. Jako szkoleniowiec prowadził największe polskie kluby z Legią Warszawa oraz Lechem Poznań na czele, z tym pierwszym zespołem zdobywając także mistrzostwo Polski. W rozmowie z Super Expressem opowiedział o swoich przewidywaniach dotyczących sobotniego El Clasico oraz meczu między Lechem i Legią, który odbędzie się dzień później.

Super Express: - Zgodzi się pan ze stwierdzeniem, że sobotnie El Clasico zapowiada się najciekawiej od lat?

Jan Urban: - Myślę, że można tak powiedzieć. O tym, co obie drużyny przeszły w bieżącym sezonie można byłoby napisać książkę. Zarówno Real, jak i Barca miały przecież wiele problemów, a mimo to w końcowej fazie sezonu dochodzi do sytuacji, w której – wraz z Atletico – walczą o tytuł mistrzowski. Osobiście żałuję, że Sevilla nie ma kilku punktów więcej, wtedy ta walka o końcowy triumf byłaby jeszcze bardziej pasjonująca. Ale biorąc pod uwagę te problemy, o których wcześniej wspominałem niesamowite jest to, że one wciąż są w grze o trofea. Bo nie mówimy przecież jedynie o mistrzostwie Hiszpanii. Barcelona wciąż może bowiem wygrać Puchar Króla, a Real Ligę Mistrzów.

- Skoro wspomniał pan o Lidze Mistrzów to czy środowy mecz Realu z Liverpoolem może mieć wymierny wpływ na dyspozycję fizyczną „Królewskich” w sobotnim starciu? A może wygrana z Anglikami sprawiła, że podejdą do tego spotkania z jeszcze większą pewnością siebie?

- Na pewno ta wygrana wpłynie pozytywnie na Real, ale uważam, że obie drużyny są aktualnie na bardzo wysokim poziomie mentalnym. Samo odrobienie tak dużej straty do lidera sprawia, że piłkarze czują się mocni. Jeśli zaś chodzi o aspekt fizyczny to nie powinno mieć to większego wpływu. Te wielkie drużyny są przygotowane na takie sytuacje, w których trzeba grać na wielu frontach, co trzy dni. Dla nich z pewnością nie jest to nowość.

Co za historia! Antoine Griezmann kolejny raz został ojcem. Data narodzin jego córki zszokowała fanów

- Czy myśli pan, że brak Sergio Ramosa oraz Raphaela Varane’a może być w sobotnim spotkaniu decydujący?

- Rzeczywiście można było tak pomyśleć, ale mecz z Liverpoolem pokazał, że ich zastępcy także podołali zadaniu. Oprócz dwóch wymienionych przez pana zawodników nie zagra także Carvajal, a więc trzech absolutnie podstawowych zawodników Realu było niedostępnych. Pomimo ich nieobecności „Królewscy” nie pozwolili na zbyt wiele drużynie o ogromnej klasie, jaką z pewnością jest Liverpool. Zresztą Real Madryt jest zespołem, który już niejednokrotnie udowodnił, że  potrafi wychodzić z trudnych sytuacji i sądzę, że tym razem będzie podobnie.

- Jeśli rozmawiamy o Realu, nie mogę nie zapytać pana o sezon 1990/1991 i wygrany przez Osasunę 4:0 mecz na Santiago Bernabeu. Czy jest to pana najpiękniejsze wspomnienie z czasów piłkarskiej kariery?

- Nie, może mnie pan nie zapytać. Powiem więcej, ja bym wręcz wolał, aby pan mnie o to nie pytał (śmiech). A mówiąc poważnie, mam świadomość, że to było coś wielkiego. Coś co przeszło do historii. Z perspektywy czasu jeszcze bardziej szanuję to co zrobiłem, bo był to wspaniały wyczyn. Tak się złożyło, że w spotkaniu z Realem to ja byłem protagonistą, ale to był świetny sezon w wykonaniu całej drużyny Osasuny. Zajęliśmy wtedy czwarte miejsce w lidze, co w kolejnych latach klub potrafił powtórzyć jeszcze tylko raz. Szkoda jedynie, że i tak skończyliśmy wtedy sezon za Realem, który ostatecznie uplasował się na podium. Jednak dla Osasuny, dla polskiej piłki, a także dla mnie było to coś pięknego, niezapomniane przeżycie. Tym bardziej, że do trzech bramek dołożyłem jeszcze asystę. Jest to jednak coś, co zdecydowanie bardziej docenia się po latach niż w trakcie kariery.

Piątek i Sousa ZDEPTANI po meczu z Anglią. Oj, będzie bolało! | Futbologia

- Któryś z piłkarzy jest w stanie powtórzyć pański wyczyn podczas sobotniego El Clasico? Czy spodziewa się pan raczej zamkniętego meczu?

- Nie sądzę aby taka sytuacja miała miejsce. Pierwszy na myśl przychodzi naturalnie Messi, który byłby w stanie coś takiego zrobić. Ale trzeba przyznać, że nie jest to już ten piłkarz co kilka lat temu. Czas nieubłaganie płynie do przodu, Argentyńczyk wciąż bywa decydujący w meczach Barcelony, ale zdarza się to rzadziej niż w przeszłości. Obym się jednak mylił i mam nadzieję, że będziemy świadkami wspaniałego widowiska i wielu bramek.

- Kto pana zdaniem wygra sobotnie spotkanie, a kto ostatecznie sięgnie po tytuł mistrzowski?

- Na początku muszę podkreślić, że porażka któregoś z zespołów w sobotę nie sprawi, że ten zespół nie będzie się już liczył w walce o mistrzostwo. Jeśli jednak Barcelona wygra, to „Królewscy” staną przed niezwykle trudnym wyzwaniem. Tym bardziej, że Katalończycy mają jeszcze mecz na własnym stadionie z Atletico. Sądzę jednak, że Real nie przegra na własnym boisku. W tej chwili nie potrafię jednak wytypować przyszłego mistrza Hiszpanii. Do końca jeszcze dziewięć kolejek, przed piłkarzami dużo grania. Chciałbym jednak, aby jak najdłużej wszystkie trzy kluby pozostawały w walce o tytuł.

Zinedine Zidane w ogromnych tarapatach! Francuski trener może już pakować walizki?

- Dzień po El Clasico w Poznaniu odbędzie się z kolei polski klasyk, w którym Lech podejmie Legię. Czy pana zdaniem zwolnienie Dariusza Żurawia to dobra decyzja działaczy z Bułgarskiej?

- Wydaje mi się, że nie. Moim zdaniem Darek Żuraw zrobił niesamowicie dużo dobrego dla klubu. W zeszłym sezonie zdobył wicemistrzostwo Polski. Przede wszystkim jednak mam na myśli wprowadzaną przez niego młodzież. Jeśli chodzi o łączenie ligi z grą w europejskich pucharach to podchodziłem do tego ostrożnie. Przeżywałem taką sytuację zarówno w Lechu jak i w Legii Warszawa. Dla trenera to jest wspaniała sytuacja, kiedy przez kilka miesięcy, praktycznie do świąt gra się co trzy dni. Przeczuwałem jednak, że kołderka może okazać się w Poznaniu za krótka i ten entuzjazm, który często cechuje młodych chłopaków z czasem opadnie. Tak się niestety w istocie stało. Wydaje mi się, że wina nie do końca leży w tym przypadku po stronie trenera. Po prostu natężenie spotkań dla młodych zawodników było zbyt duże.

- Nie ma pan wrażenia, że zmiana szkoleniowca akurat przed meczem z Legią jest celowym działaniem klubu, który chce w jakiś sposób pobudzić zespół na niezwykle prestiżowy mecz z warszawską drużyną?

- Na pewno wymagania w Lechu są bardzo konkretne i muszą być spełniane, bo w przeciwnym razie trener traci pracę. Pokazuje to choćby przykład Nenada Bjelicy, który stracił posadę mając wciąż realne szanse na mistrzostwo. Pamiętajmy jednak, że nawet zwycięstwo z Legią nie musi przybliżyć poznańskiego zespołu do europejskich pucharów. Grania zostało już bowiem niewiele, a punktów do odrobienia – sporo.

- Sądzi pan zatem, że zwycięstwo Lecha będzie sensacją?

- Zdecydowanie nie. Jest to niezwykle prestiżowe spotkanie, niezależnie od sytuacji w tabeli obu zespołów. Przypominam sobie spotkanie, które odbyło się niedługo po objęciu przeze mnie Lecha. Przyjechaliśmy do Warszawy będąc w strefie spadkowej i wygraliśmy 1:0. Nie przywiązywałbym zatem większej wagi do tego, które lokaty zajmują aktualnie obie drużyny. Legia jest faworytem, ale zwycięstwo w takim meczu to duży prestiż i każdy chce zwyciężyć.

- Walka o mistrzostwo Polski jest już rozstrzygnięta?

- Nie widzę możliwości, aby Legia roztrwoniła tę przewagę. Gdyby w tym roku także był podział na grupy i dodatkowe siedem spotkań to można byłoby mówić, że do końca jeszcze daleko. W tym przypadku pozostało jednak jedynie siedem spotkań. Nie mam wątpliwości, że Legia będzie świętowała mistrzostwo Polski.

Jerzy Brzęczek dogada się w sprawie kontraktu z PZPN?! Wielki powrót wisi w powietrzu!

- W swojej karierze trenerskiej prowadził pan zarówno Legię, jak i Lecha. Do którego z tych klubów czuje pan większy sentyment?

- Zdecydowanie dłużej – i to dwukrotnie – pracowałem w Legii Warszawa. Mam tam więcej znajomych, kolegów, znam lepiej środowisko, miasto… Dlatego bliżej mi do Legii. Do Lecha mam jednak ogromny szacunek, bo jest to wielki klub ze wspaniałymi kibicami i tam również pracowało mi się bardzo fajnie.

- Czy atmosferę, całą otoczkę wokół meczu Realu z Barceloną da się jakkolwiek porównać do starć Lecha z Legią?

- Zachowując wszelkie proporcje, myślę, że tak. Odnosząc się jedynie do tej otoczki, o której pan wspomniał to były to piękne spotkania. Komplet publiczności na trybunach, wspaniała oprawa… Przypominają mi się nie choćby finały Pucharu Polski na Stadionie Narodowym lub Superpuchar Polski, na który w Poznaniu przyszedł komplet widzów! Zdecydowanie można się było tym chwalić. Na krajowym podwórku bez wątpienia jest to wielkie przedsięwzięcie i świetna sprawa. Gorzej sprawa wygląda w kwestii poziomu sportowego. Nie zagłębiajmy się jednak zbyt mocno w kwestie piłkarskie… (śmiech).

Najnowsze