"Super Express": - To najlepszy rok dla Cracovii za pana kadencji?
Janusz Filipiak: -Więcej chcieć nie można. Ten rok jest dla nas wyśmienity, bo w końcu mamy szansę na grę w europejskich pucharach. Pamiętam jak śmiano się ze mnie gdy mówiłem o grze w Europie, a teraz mamy na to realną szansę.
- Myśli pan o mistrzostwie?
- Mistrzostwo to wypadkowa wielu czynników. Czy Piast utrzyma obecną formę? Czy Legia nadal będzie grała tak słabo i czy znów nie stracą kolejnych zawodników? Tytuł na pewno byłby w Krakowie mile widziany, ale skupiamy się na walce o podium. Gra w europejskich pucharach to nie tylko sława i pieniądze dla klubu, ale też ułatwia kontakty biznesowe.
- To znaczy?
- Wszystkie spotkania biznesowe zaczyna się od tematów lekkich, jak choćby piłka nożna. W Hiszpanii mam partnerów biznesowych, kibicujących Realowi, a w Anglii Chelsea czy innym kubom. Ostatnio miałem spotkanie z przedstawicielem firmy Etihad, sponsorującej Manchester City. Zaprosił mnie na mecz, odpowiedziałem mu, że przyjadę ale najchętniej służbowo z Cracovią.
- Piłkarze mają obiecane wysokie premie za awans do europejskich pucharów?
- Mamy zapisy o premiach za konkretne miejsca, także za mistrzostwo. Idea jest taka, że kwotę jaką klub zarobił w ciągu sezonu dzielimy z piłkarzami. Premie za tytuł są wysokie, a w grę wchodzą poważne miliony, dlatego zapewniam, że nie ma u nas problemu z motywacją finansową.
- Co jeśli Cracovii nie uda się zająć miejsca na podium?
- Tragedii nie będzie. Moim celem jest zbudowanie stabilizacji. Nie chcę, by moja drużyna zanotowała jednosezonowy "wystrzał", a potem żeby była klapa. Spójrzmy na Piasta – przed sezonem byli kandydatem do spadku, ale piłkarze któych kupili zwyczajnie "odpalili". Czy to jest oparte na zdrowych fundamentach? Zobaczmy. Wolę mieć solidną drużynę, z długimi kontraktami dla młodych zawodników i poczekać trochę dłużej na sukces niż zadowalać się jednorazowym wyskokiem.
- Zimą będą wzmocnienia?
- Chcemy kupić co najmniej dwóch piłkarzy, obrońcę i napastnika. Szukamy wśród cudzoziemców, ale nie jest łatwo, bo ci, których chcemy mają wysokie wymagania finansowe. Jeśli będziemy ściągać Polaków to tylko takich, którzy są młodzi. Codziennie dostaję kilka maili od menedżerów, którzy chcą umieścić w Cracovii stare gwiazdy. Stać nas na to, bo mówimy o pułapie 20-30 tysięcy euro miesięcznie, ale kominy płacowe mogą rozwalić szatnię. Nie chce tego trener, nie chcę tego ja, dlatego piłkarzy typu Ljuboja u nas nie będzie.
Zobacz: Bartosz Kapustka POBITY w Krakowie! Reprezentant Polski napadnięty na dyskotece! [WIDEO]
- Liczy się pan z tym, że np. Deniss Rakels czy Bartosz Kapustka mogą odejść już zimą?
- Liczę przede wszystkim na ich inteligencję, bo jeśli zagrają fajną rundę wiosenną będą mogli pokazać się w Europie, a dzięki temu ich wartość i pewność siebie wzrośnie. Cena Kapustki jest teraz na poziomie prowincjonalnej gwiazdki, dlatego nie powinien spieszyć się z wyjazdem. Jeśli chodzi o Rakelsa to ma w kontrakcie niezbyt wysoką klauzulę odstępnego, dlatego liczymy się z jego odejściem.
- Spodziewał się pan takiej eksplozji formy Denissa Rakelsa?
- Nikt w klubie się tego nie spodziewał. Gdyby nie Robert Podoliński Denissa mogłoby już dawno nie być w Cracovii. Cieszą mnie jego bramki, ale to przede wszystkim zasługa całej drużyny. Czy będzie królem strzelców? Jeśli Nikolić z Legii dozna kontuzji to kto wie...
- Był pan zły gdy Kapustka na jednej z imprez został uderzony w nocnym klubie?
- Nie udowodniono mu, że pił alkohol, a nawet jeśli to były to śladowe ilości. Szczerze mówiąc to nie jest mój kłopot, tylko Bartka. Wszystko szło mu wspaniale, a teraz zostało to popsute. Zepsuł sobie wizerunek, ale mam nadzieję, że wyciągnie wnioski.
- Pojedzie na Euro 2016?
- Nie ma możliwości żeby nie pojechał. Jego technika jest zdumiewająca, aż przyjemnie popatrzeć jak przyjmuje piłkę, jak ją podaje i jak kiwa. Jak nabierze więcej doświadczenia to będzie super zawodnikiem.
- Co takiego ma Jacek Zieliński, że udaje mu się osiągać takie wyniki?
- Inteligencję, spokój i doświadczenie. Nawet jeśli trenerem targają emocje to tego nie pokazuje zawodnikom. Kiedyś proponowałem mu kupno pewnego zawodnika, ale ten od razu go odrzucił, po prostu wiedział, że ten piłkarz nie będzie wzmocnieniem. Czas pokazał, że miał rację.
- Myślał pan kiedyś o zatrudnieniu obcokrajowca?
- Nigdy. Zawsze marzyłem, by wprowadzać nowych, młodych trenerów, by nie korzystać wciąż ze zgranych nazwisk. Dlatego też postawiłem na Roberta Podolińskiego, któremu co prawda u nas się nie udało, ale w Podbeskidziu może zaistnieć. Nie zauważyłem, by zagraniczni trenerzy wnieśli do Polski dużo jakości. Pomijając trenera Latala z Piasta.
Czytaj: Bartosz Kapustka wyzdrowiał! ZOBACZ ZDJĘCIA z treningu
- To prawda, że sponsoruje pan jeden ze szwajcarskich klubów z niższych lig?
- Tak, ten klub nazywa się Zug 94 i gra w 4. lidze. Dla Comarchu to nie są duże pieniądze, a wywołuje to pozytywny efekt, jest zainteresowanie mediów, bo przecież jak to możliwe, że szwajcarski klub sponsoruje polska firma? Ano możliwe, tak samo jak to, że niedługo zacznę wspierać jedną z hiszpańskich drużyn rugby.
- Rugby?!
- Tak, przyszli do mnie bardzo fajni ludzie, opowiadali mi, że to drużyna z tradycjami, ale i problemami finansowymi. Zgodziłem się, bo wiele mnie to nie kosztuje, a wywołuje pozytywny odbiór firmy. Ludzie często do mnie przychodzą z taką prośbą.
- Kto jeszcze u pana był?
- Dawno temu były siostry Radwańskie. Był też przedstawiciel jednego z zespołów formuły 1. Był Sportfive, byli szabliści. Praktycznie wszyscy.
- Liczył pan ile łącznie wydał na Cracovię?
- Wydajemy ok. 8-9 milionów złotych rocznie, więc przez te wszystkie lata wyłożyłem już około 100 mln zł. Dużo? Może i tak, ale jeszcze więcej kosztuje mnie Comarch, bo zatrudniam 5 tysięcy osób i co miesiąc wydaję 60 milionów złotych, by opłacić pensje i rachunki.