„Super Express”: - Legia miała bić się o mistrza, a co kolejkę zalicza „wywrotkę”. Jak to wytłumaczyć?
Kamil Kosowski: - W tym momencie zdecydowanie lepiej wypadają kibice niż piłkarze. Legia ma po prostu przeciętną drużynę, w której brakuje gwiazd i dobrych piłkarzy. Oczekiwania w tym klubie zawsze są takie same w każdym sezonie: to ma być najlepsza ekipa w Polsce. W zimowym oknie sprzedano dwóch kluczowych piłkarzy, jak Slisz i Muci. Tymczasem wygląda to tak, jakby odeszło sześciu. Odejście tego duetu mocno przycisnęło Legię do ziemi.
- Uważa pan, że ich brak jest aż tak odczuwalny?
- Nie wyobrażałem sobie, że Slisz może być tak ważnym elementem w tej układance. To pokazuje, że jak jego pozycja jest ważna w obecnym futbolu. Jednak nie mówimy o wirtuozie, ani o złotym dziecku polskiej piłki. Ten chłopak dużo kosztował, ale fajnie się rozwinął. To plus dla trenera Runjaicia, że potrafił tak go rozwinąć. Wydawało mi się, że jego zastąpienie nie będzie dużym problemem, bo kilku zawodników może grać na tej pozycji.
- Kto na przykład?
- Rafał Augustyniak, który wystawiany jest jako środkowy obrońca. Dlatego, że jest lepszy od piłkarzy, którzy przyszli do Legii? Najwidoczniej szkoleniowiec nie ma na tyle zaufania do Marco Burcha czy do Steve Kapuadiego. Pamiętam, że Augustyniak potrafił podłączyć się do akcji ofensywnej, strzelić gola głową czy z dystansu. Byłby dobrą opcją jako defensywny pomocnik. Odszedł także Muci, który robił różnicę.
- W tym przypadku trudno odrzucić ofertę, gdy ktoś płaci 10 mln euro.
- Zgoda. Albańczyk miał to coś. Zawsze próbował, coś wykreować. Raz wychodziło mu to lepiej, raz gorzej. A teraz kto ma to robić? Taki Paweł Wszołek zawsze odda serce. Będzie biegał po torach jak Pendolino w obie strony. Ale to nie wszystko, bo jeszcze trzeba czasem skręcić do środka, złamać schemat, popisać się nieszablonowym podaniem. Josue to ma, ale pytanie brzmi: do kogo on tę piłkę ma podać? Nie za bardzo widzę kandydatów.
- Legia nie stała się zbyt „czytelna” dla rywali?
- Liga nauczyła się zagrań Josue do Wszołka. Przestało to działać na taką skalę, jak wcześniej. Nie funkcjonuje to tle mocno biegającej ligi. Josue to nieprzeciętny piłkarz. Jednak sam meczu nie wygra. Krytykowałem go za niepokorny charakter, za niepotrzebne wybryki na boisku. Tyle że facet nie ma z kim grać w piłkę. Wydawało się, że kimś takim będzie dla niego Marc Gual. Liczyłem na to, że Hiszpan dogada się z Josue i obaj będą błyszczeć, bo mają duże umiejętności. Jednak dostrzegam w ich boiskowych relacjach więcej pretensji do siebie niż dobrych zagrań. Ostatnio czytałem, że prawdopodobnie klub nie przedłuży kontraktu z Josue. OK, być może z punktu widzenia finansowego jest to zasadne. Jeszcze jedna rzecz mnie zastanawia.
- Co ma pan na myśli?
- Jak piłkarze byli dobierani pod względem mentalnym. Nie znam Guala. Słyszę o nim opinie, że w Jagiellonii był takim piłkarzem, którym dla Legii jest Josue. Gdy ma się tak silne osobowości, to trudno je pogodzić. Ale trzeba od nich wymagać. Mogą sobie marudzić, mogą strzelać focha. Jednak wychodząc na mecz każdy z nich ma pokazać klasę bez względu na humory, zadry, miejsce na boisku czy status w drużynie. Wynagradzani są sowicie nie tylko za nazwisko, ale za to, żeby na boisku wszystko grało między nimi.
- Czy nie odnosi pan wrażenia, że Legia prezentuje się tak, jakby grała na zaciągniętym hamulcu?
- To nie kwestia przygotowań, lecz wszystko tkwi w głowach. To co powiedziałem wcześniej: decyduje mental. Rozumiem, że piłkarze, którzy są w klubie trafili tu na życzenie trenera Runjaicia, że wszystko było z nim konsultowane. Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby dyrektor sportowy Jacek Zieliński sprowadzał piłkarzy dla siebie, a nie dla trenera.
- Trener Kosta Runjaić nie ma sobie nic do zarzucenia?
- Jednak jakieś piętno odbił na Legii, bo naprawdę rozwinął kilku zawodników. Może być tak, że po prostu materiał ludzki nie jest takiej jakości, której potrzebuje Legia. Nie chciałbym przesadnie bronić trenera, bo jak jest źle, to ktoś musi za to odpowiedzieć. Nie chciałbym także mówić, że to wszystko, co się dzieje, to wyłącznie jego wina. Pamiętajmy, że Runjaić nie wychodzi na boisko, nie przyjmuje piłki, nie podaje i nie wykorzysta sytuacji za piłkarza. To profesjonalista, który wie, jak ma grać jego jego zespół. Tylko brakuje odpowiedniego wykonania na boisku. Wszystko jest po prostu w Legii na średnim poziomie.
- Czy ktoś w ogóle zasługuje na wyróżnienie?
- Ryoya Morishita. Wygląda, że jeszcze nie przesiąkł ekstraklasą i tym, co się dzieje w Legii od pewnego czasu. Nie boi się pojedynków, podejmuje ryzyko, rzadko traci piłkę, współpracuje z partnerami. Widać, że jest dobrze przygotowany. Bije od niego taka pozytywna energia. Nie widzę jej u Guala, Josue czy Blaża Kramera. Ten ostatni to szczególny przypadek.
- Czym panu podpadł?
- Uważam, że to nie jest piłkarz na Legię. Teraz wypadł przez kontuzję i w tym sezonie nie zagra. Legia zawsze miała świetnych napastników. Nie przypominam sobie sytuacji, żeby w ostatnich latach w ataku nie było gracza z dobrym nazwiskiem. Nie musiał biegać, ale był skuteczny. Z całym szacunkiem, ale Kramer czy Maciej Rosołek to nie ten poziom. Legia gra przeciętnie. Stwarza nie pięć, a dwie sytuacje bramkowe w meczu i ich nie wykorzystuje. Dlatego też przegrywa.
- Legia wypisała się już z walki o tytuł?
- Już dawno powiedziałem, że nie ma na to szans. Rywale po prostu zasuwają i zdecydowanie lepiej od niej grają. Nie mam wątpliwości, że Legia bardzo chciałaby zostać mistrzem. W tym momencie większą jakość mają Jagiellonia, Śląsk i Raków, który moim zdaniem zostanie mistrzem Polski. Wzorem dla Legii powinien być mecz z Aston Villą. Tak powinna grać przez cały sezon. Tyle że na tym poprzestała.
- Przebudzenie nastąpi w spotkaniu z Piastem?
- To będzie starcie niespełnionych drużyn. Wprawdzie Piast ostatnio wygrał, ale tak naprawdę to w tym sezonie się męczy. Nie strzela goli, a do tego dużo traci. Z Puszczą w końcu zagrał na zero z tyłu. W każdym razie motywacji nie zabraknie trenerowi, bo Aleksandar Vuković będzie chciał coś udowodnić. To Legia musi wygrać.
- Przerwa na mecze kadry pomoże Legii złapać oddech?
- Zależy jak wykorzysta ten czas. Wtedy można coś zmienić, nad czymś popracować. Minus jest taki, że nie można będzie tego szybko pokazać. Zawsze ten następny mecz, dobrze rozegrany, daje bardzo pozytywny impuls. Brakuje właśnie takiego superspotkania, w którym zdecydowanie wygrają, w którym wszystko się uda. Ale może takim będzie już mecz z Piastem.
Śląsk i Erik Exposito ruszą po tytuł? To kluczowy aspekt w grze wrocławian