Cristian Pasquato, Kasper Hamalainen, Legia Warszawa

i

Autor: Cyfra Sport Piłkarze Legii: Cristian Pasquato (z lewej) i Kasper Hamalainen (z prawej)

Kasper Hamalainen: Pamięć o dobrym człowieku jest ważniejsza od pamięci o jego bramkach

2019-05-28 20:10

Legia Warszawa ogłosiła dziś rozstanie z Kasperem Hamalainenem (33 l.). Fin spędził w Warszawie 3,5 roku i choć nigdy nie był liderem drużyny, to z różnych względów zapisał się w historii tego klubu. W specjalnej rozmowie z "Super Expressem" Hama podsumowuje czas spędzony w Polsce. Najważniejsze mecze, gole, najbardziej pamiętne momenty.

"Super Express": - Dziś Legia ogłosiła, że odchodzisz, pojawił się też pożegnalny film z tej okazji. Jak podsumujesz ten czas? I co dalej zamierzasz?
Kasper Hamalainen: - Co do mojej przyszłości, to jeszcze nie ma żadnej decyzji. Na pewno jednak planuję grę za granicą, na powrót do ligi fińskiej jest dla mnie za wcześnie. Uważam, że 2-3 lata mogę jeszcze pograć na dobrym poziomie, natomiast nie wykluczam gry w Finlandii już tak na koniec kariery. Natomiast co do pożegnania z Polską... To nie tylko 3,5 roku w Legii, to w sumie 6,5 roku licząc z Lechem, czyli tak naprawdę bardzo duża część mojej kariery. Przychodząc tutaj, do Polski, nie miałem pojęcia jak wygląda polska liga, czym to się je. Ale o to mi właśnie chodziło. Chciałem poznać coś zupełnie nowego, pod wieloma względami. I na pewno to wszystko przerosło moje oczekiwania. Cztery mistrzostwa Polski z rzędu, gra w Lidze Mistrzów. Przed przyjazdem tutaj nie mogłem się spodziewać, że uda się aż tyle. Dlatego z tego punktu widzenia jestem zadowolony.

- Jeśli chodzi o ten pożegnalny filmik, to zaczęła się dyskusja. "Tyle lat w Polsce, a mówi po angielsku". Ale prawda jest taka, że mówisz po polsku, również z dziennikarzami. Dlaczego więc wybrałeś angielski?
- Dlatego, że to nie jest pierwsza lepsza rozmówka, gdzieś minuta pod szatnią. To moje pożegnanie, ważny dla mnie moment. W takiej sytuacji człowiek chce precyzyjnie wyrazić swoje myśli, a moje angielskie słownictwo jest o wiele bogatsze niż polskie. Dlatego wolałem angielski, żeby powiedzieć dokładnie to, co chciałem powiedzieć. Ale oczywiście, po polsku też byłbym w stanie coś takiego nagrać.

- Komentarze po twoim odejściu z Legii, pisane przez kibiców, ale i dziennikarzy są takie: odchodzi dżentelmen, człowiek, który nigdy nie psuł atmosfery w szatni, nawet wtedy gdy nie grał. Odchodzi człowiek, z którym robienie wywiadu było przyjemnością. Jak odbierasz takie słowa?
- Są dla mnie bardzo ważne, bo świadczą o tym, że poznaliście mnie jako człowieka, nie tylko jako piłkarza. Niezmiernie mnie to cieszy. Bo moim zdaniem pamięć o dobrym człowieku jest ważniejsza niż pamięć o jego golach. Po prostu taki jestem. Szanuję innych, choć przecież nieraz się we mnie wszystko gotowało... Ale nie pozwoliłem temu "wykipieć".

- To przy którym trenerze najbardziej się gotowało?
- Przy Besniku Hasim i Ricardo Sa Pinto. Natomiast Vuko na koniec dał mi szansę pokazania się znowu, jestem mu za to wdzięczny.

- Niedawno Vuković wygłosił przemowę, mówił dużo o zapierd... Nie wiem czy tłumaczyć ci to słowo?
- Nie, nie. Ja je znam bardzo dobrze (śmiech).

Aleksandar Vuković

i

Autor: Cyfra Sport Aleksandar Vuković

- Skoro znasz to słowo to... jak się odniesiesz do jego słów? Bo wywołały sporo kontrowersji...
- Myślę, że wiem, co Vuko miał na myśli. Polska Ekstraklasa w dużej mierze opiera się właśnie na...

- Na zapier... niu?
- W pewnym sensie tak. To jest baza, na której dopiero możesz budować. Moim zdaniem chodziło mu o to, że musisz zap... dla zespołu, że to jest "team work'. Oczywiście, umiejętności są bardzo ważne, ale musisz pokazać, że zespół jest dla ciebie najważniejszy. Tak to odebrałem.

- Przed Vuko był Sa Pinto. Wariat czy po prostu zwolennik twardej dyscypliny?
- Człowiek, który miał dwie twarze. Poza piłką super. Spokojny, chętny do pomocy. Natomiast na boisku... No cóż, lubił bardzo dyscyplinę. Czasem miało to dobre strony, ale czasem brakowało mu wyczucia, mógł w pewnych sytuacjach odpuścić, lepiej zrozumieć piłkarzy. Ale nie można powiedzieć, że wszystko u niego było złe. Nie, ja nie grałem u niego, ale nie będę na niego narzekał. Miał swoje słabe i mocne strony. Tyle.

- W ocenie twojej gry w Legii też są różnice. I może nawet przeważa opinia, że mogłeś pokazać więcej.
- Sam jestem pierwszym swoim krytykiem. Pewnie tak było. Żałuję, że nie osiągnąłem w Legii takiej pozycji jaką miałem w Lechu, że poza krótkimi momentami, nie miałem tak mocnej pozycji jaką chciałbym mieć. Na pewno część zarzutów muszę przyjąć na siebie, natomiast brak rytmu gry, wchodzenie z ławki.. Wtedy ciężko zbudować dobrą formę.

- To teraz kilka "naj". Najlepszy piłkarz Legii z którym grałeś?
- Vadis i Ondrej Duda.

- Najbardziej pamiętny mecz/mecze?
- Ze Śląskiem Wrocław z uwagi na mój hat trick. Potem mecz w Lidze Mistrzów ze Sportingiem, wygrany 1:0. I pierwszy, wyjazdowy mecz z Lechem, ze względu na przywitanie jakie tam miałem.

- A właśnie. Porozmawiajmy o tym. Jakie były wtedy kulisy decyzji o przejściu do Legii? Musiałeś przecież wiedzieć, że mówiąc Legii "tak" jesteś jak osoba która stoi w środku lasu i rzuca zapałkę... Długo się wtedy zastanawiałeś?
- Myślę, że około dwa tygodnie. Legia ze sportowego punktu widzenia zaproponowała najlepszą perspektywę. Walkę o tytuł, o Ligę Mistrzów. Inne oferty nie były wtedy tak ciekawe.

- Moje zdanie jest takie, że futbol to nie teatr czy muzeum, że trochę pikanterii nie zaszkodzi. Ale jak oceniasz z perspektywy czasu zachowanie wobec ciebie poznańskich kibiców? To było przegięcie czy nie?
- Nigdy nie dostałem personalnych pogróżek, nikt mnie nie zaatakował, niczego mi nie zniszczył. To najważniejsze. Gwizdy itd.. OK, pewne rzeczy można zrozumieć. Ale tam, na stadionie Lecha, pojawiła się wtedy lalka, powieszona, z moim nazwiskiem. To już nie było fajne.

Kasper Hamalainen

i

Autor: Jakub Piasecki/CYFRASPORT Guilherme, Kasper Hamalainen

- Wracając do "naj, naj". W Legii strzeliłeś 24 gole. Najbardziej pamiętny?
- Nie ma wątpliwości z którego najbardziej będę pamiętany (śmiech). Zwycięska bramka dla Legii w końcówce meczu w Poznaniu.

- Najmocniejsza impreza?
- Po pierwszym tytule z Lechem i z Legią.

- Piwo, wino, wódka?
- Głównie piwo. Zasłużone, po ciężkim sezonie.

- W tym roku powodów do świętowania już nie było. Dlaczego Legia przegrała tytuł?
- Dobre pytanie. Tyle się działo w trakcie tego sezonu. Zmiany trenerów, piłkarzy. Dość szybko dopadł nas kryzys i wyjście z niego kosztowało nas dużo sił. Pod koniec ligi nie mieliśmy już z czego czerpać.

- W sensie, że byliście jak samochód, któremu skończyła się benzyna?
- Coś w tym stylu. Chcieliśmy, ale już nie było sił. Ani fizycznych, ani mentalnych. Coś się po prostu wyczerpało...

- Płakałeś kiedykolwiek w trakcie tych lat spędzonych w Polsce? Jaki był najbardziej wzruszający moment?
- Nic nie może się jednak równać z narodzinami córki, w szpitalu, w Wilanowie. Trudne były też dla mnie odejścia kolegów z Legii. Takiego Guilherme na przykład, z którym spędzałem dużo czasu. Na przestrzeni tych lat odchodziło wielu moich dobrych kolegów. A teraz odchodzę ja. Ale takie jest życie. Przyda mi się nowy start, nowy impuls, nowe rozdanie. A za te wszystkie lata w Legii i Lechu bardzo wam, Polakom dziękuję. To była wielka przyjemność mieszkać tu i grać dla Was.

Najnowsze