Ręka Brzyskiego nie była boska. Sandecja przegrała z Koroną w Kielcach

2017-09-09 19:50

Pierwszym sobotnim meczem ósmej kolejki Ekstraklasy było spotkanie Korona Kielce - Sandecja Nowy Sącz. W ostatniej kolejce przed przerwą reprezentacyjną oba zespoły odniosły zwycięstwa. Dlatego też w bezpośrednim "meczu przyjaźni" zarówno gospodarze, jak i goście mieli chrapkę na trzy punkty. Więcej pazerności na boisku pokazali gospodarze i to oni dzięki bramce Elii Soriano schodzili z murawy w dobrych nastrojach.

Przed pierwszym gwizdkiem ciężko było wskazać jednoznacznego faworyta meczu Korona Kielce - Sandecja Nowy Sącz. Beniaminek z województwa małopolskiego zaskakująco dobrze zaczął swój debiutancki sezon w elicie i po siedmiu spotkaniach miał na koncie jedenaście punktów. Dzięki temu dorobkowi Sandecja plasowała się na siódmej lokacie. Dla porównania Korona Kielce, która ubiegły sezon miała wyjątkowo dobry, po siedmiu grach była dziesiąta z ośmioma "oczkami".

W przerwie reprezentacyjnej kielczanie zagrali ciekawy sparing. Trener Gino Lettieri udał się ze swoimi piłkarzami do Bremy, gdzie zmierzyli się z pierwszym zespołem Werderu. "Scyzory" co prawda rywalizację z ekipą z Bundesligi przegrały 0:2, ale szkoleniowiec sprawdził w jakiej formie jest większość jego zawodników. Kontrolne spotkanie dużo dało Djibrilowi Diawowi, którego w Kielcach już nie chciano. W sobotę... wyszedł w pierwszym składzie na środku obrony obok Adnana Kovacevicia. Oprócz tego od pierwszych minut zagrał też Michal Gardawski - tym razem na prawym skrzydle. W pierwszym składzie Sandecji zabrakło w Kielcach Wojciecha Trochima. Pomocnik zajął miejsce na ławce rezerwowych obok kochanego w stolicy Gór Świętokrzyskich Macieja Korzyma.

Spotkanie w wymarzony sposób mogło zacząć się dla gospodarzy. Długa piłka w kierunku Gardawskiego, któremu zeszło jednak sporo zanim ją dobrze opanował. Wrócić zdołali dwaj stoperzy przyjezdnych i Dawid Szufryn przeciął ostatecznie podanie w kierunku Elii Soriano. Włoch miałby przed sobą w zasadzie pustą bramkę. Chwilę później z dystansu próbował jeszcze Jacek Kiełb. Ulubieniec kieleckiej publiczności posłał jednak futbolówkę obok słupka.

Kolejną świetną okazję Korona stworzyła sobie w dziewiątej minucie. Na lewej stronie kielczanie dobrze rozegrali piłkę i powędrowała ona znowu w kierunku włoskiego napastnika złocisto-krwistych. Po raz kolejny przyjezdnych uratowała rozpaczliwa interewencja stoperów. Gdyby nie wślizg dwóch piłkarzy z Nowego Sącza, to "Koroniarze" zapewne cieszyliby się z szybkiego prowadzenie. Początkowe minuty mogły mimo braku gola napawać miejscowych kibiców optymizmem. Szczególnie dobrze wyglądała współpraca na prawej stronie Bartosza Rymaniaka z Gardawskim.

W czternastej minucie, gdyby Korona była bardziej skuteczna i dokładna, powinno być już 3:0. Z lewej strony boiska dośrodkowywał Ken Kallaste. Estończyk dość mocno zawiesił piłkę, a najwyżej do niej skoczył w polu karnym Kiełb. "Ryba" uderzył lobem i wszystkim wydawało się, że ta próba nie ma szans na powodzenie. Tymczasem piłka trafiła... w poprzeczkę! Przez pierwszy kwadrans Sandecji na boisku nie było, a jej kibice mogli zacząć się obawiać.

Goście wyróżniali się przede wszystkim agresją w grze. Raz po raz atakowali rywali na pograniczu faulu lub po prostu przekraczając przepisy. Pan Daniel Stefański nie decydował się jednak karać ich żółtymi kartkami, co wprawiało w coraz większą furię, stojącego przy linii Gino Lettieriego. W tym szaleństwie beniaminka była jednak metroda. W dwudziestej szóstej minucie to właśnie Sandecja powinna prowadzić. Dośrodkowanie na długim słupku zamykał Aleksandar Kolew. Napastnik miał pięć metrów do bramki, ale fatalnie spudłował i tym razem to miejscowi mogli bardzo głęboko odetchnąć.

Rozochoceni "Sączersi" szli za ciosem. Zaledwie trzy minuty później stworzyli sobie kolejną sytuację, niemal stuprocentową. Tym razem po rzucie rożnym kompletnie niepilnowanym w polu karnym kielczan odnalazł się Plamen Krachunow. Stoper ekipy z Nowego Sącza uderzał głową z niskiej pozycji i zabrakło mu naprawdę niewiele. Piłka po próbie chyba nawet musnęła poprzeczkę i wreszcie można było odnieść wrażenie, że rywalizacja na Kolporter Arenie nieco się wyrównała.

W trzydziestej siódmej minucie powinno być 1:0 dla gospodarzy. To była zdecydowanie najlepsza dotąd okazja stworzona sobie przez którąkolwiek z drużyn. Lewą stroną rajd przeprowadził Kiełb, a chwilę później dograł idealnie w pole karne do Jukicia. Chorwat uderzył w kierunku bramki i gdy wydawało się, że piłka nieuchronnie zmierza do siatki, jak spod ziemi wyrósł jeden z defensorów ekipy Radosława Mroczkowskiego, blokując próbę skrzydłowego. Jak pokazały powtórki Daniel Stefański nie pomyliłby się, gdyby ukarał za interwencję Tomasza Brzyskiego rzutem karnym dla gospodarzy. Obrońca Sandecji ewidentnie pomógł sobie ręką.

Do przerwy nic ciekawszego przy Ściegiennego już się nie działo. W zasadzie moglibyśmy opisać tylko wymyślne wulgaryzmy lecące w kierunku arbitra, ale nie ma to większego sensu. Pierwsza połowa zakończyła się więc remisem z lekkim wskazaniem na Koronę. Radosław Mroczkowski musiał wymyślić coś, co powstrzyma kieleckie skrzydła. O ile z atakami środkiem jego podopieczni radzili sobie całkiem nieźle, to zagrożenie płynące z boków, mogło okazać się fatalne w skutkach.

Trener gości postanowił dokonać w przerwie podwójnej roszady. Na boisko wpuścił Mateusza Cetnarskiego i Wojciecha Trochima. Oblicza swojej drużyny jednak nie odmienił, zmianie uległ za to wynik meczu. W 49. minucie Michael Gardawski zagrał płasko w pole karne, gdzie wypatrzył dobrze ustawionego Soriano. Włoch strzelił pod poprzeczkę i nie dał szans Michałowi Gliwie. Kielecka publiczność zawyła z radości.

Sandecja musiała odrabiać straty. Radosław Mroczkowski wysłał w bój Macieja Korzyma, licząc, że doświadczony napastnik znajdzie sposób na swoją byłą drużynę. Piłkarz został powitany w Kielcach oklaskami, ale swoją grą na brawa nie zasłużył. Z resztą nie miał łatwego zadania, bo cała drużyna Sandecji była bezbarwna w poczynaniach ofensywnych. Nowosądeczanom brakowało pomysłu i kreatywności pod bramką Alomerovicia.

Korona natomiast raziła nieskutecznością. Wyprowadziła kilka świetnych kontrataków, ale żadnego nie potrafiła przekuć na gola. Bramką pachniało na kilometr, ale podopieczni Lettieriego marnowali okazję za okazją. W końcówce popis nieskuteczności dał wprowadzony na boisko Maciej Górski. Napastnik Korony miał szczęście, że jego dwie sytuacje bramkowe się nie zemściły i gospodarze dowieźli skromne prowadzenie do końca.

Korona Kielce - Sandecja Nowy Sącz 1:0 (0:0)

Bramki: Elia Soriano 49

Żółte kartki: Jakub Żubrowski, Ivan Jukić - Lukas Kuban

Korona: Alomerović 3 - Rymaniak 4, Diaw 4, Kovacević 4, Kallaste 4 - Możdżeń, Żubrowski - Gardawski 4 (76. Kosakiewicz 3), Kiełb 4 (85. Burdenski), Jukić 3 - Soriano 4 (66. Górski 2)

Sandecja: Gliwa 3 - Brzyski 2, Krachunow 2, Szufryn 3, Kuban 2 - Dudzic 2 (59. Korzym 2), Baran 2, Piter-Bucko 2 (46. Cetnarski 2), Danek 2 - Kolew 3, Piszczek 2 (46. Trochim 2)

Sprawdź: Wisła Płock urwała punkty liderowi! Zagłębie Lubin nienasycone

Przeczytaj: Chłopcy Ojrzyńskiego rozbili Wisłę Kraków!

Zobacz: Legenda Lechii Gdańsk nie żyje. Odszedł Ryszard Polak

Najnowsze