Premier Mateusz Morawiecki przyznał, że rząd współpracuje z PZPN w kwestii ewentualnego powrotu fanów na trybuny. Jak informowaliśmy, faza pierwsza zakładałaby zapełnienie sektorów maksymalnie w 20 procentach, z zaznaczeniem, że ogólna liczba widzów na początku nie przekraczałaby 999 osób. W przypadkach wielu klubów Ekstraklasy, a w zasadzie wszystkich, oznaczałoby to dużo mniej miejsc niż chętnych. Kto wybierałby zatem szczęśliwców?
PZPN walczy o kibiców na trybunach. Premier otrzymał konkretny plan
Z naszych informacji wynika, że PZPN zostawiłby tutaj wolną rękę klubom. To one mają decydować o tym kto i na jakich zasadach wejdzie na stadion. Będą jednak poproszone przez związek o konkretne plany rozmieszczenia fanów na trybunach. Taki plan musi być zaakceptowany przez PZPN i dopiero wtedy (oczywiście zakładając wcześniejszą zgodę rządu) mógłby być wdrażany w życie. No dobrze, a skoro mają decydować kluby, to jak one sobie z tym poradzą?
W klubach tak naprawdę dopiero się zastanawiają jak rozwiązać ewentualną "sprawę 999". Najczęściej z tego co słyszymy, co zresztą wydaje się oczywiste, widzami pierwszego wyboru będą karnetowicze. Ale... tych i tak jest więcej niż 999, a więc kto spośród nich? Tu każdy klub będzie już sam decydował jaką drogę obiera. Informacje, które do nas docierają są takie: w niektórych klubach zastanawiają się nad jedną z dwóch metod. Albo losowanie wśród karnetowiczów, albo... wybieranie spośród nich tych, którzy, na różny sposób, byli najbardziej zaangażowani w życie/akcje klubu.
999 widzów to jedno, natomiast wiele klubów nieoficjalnie zwraca uwagę na to, że duże znaczenie mają też loże biznesowe. Ten aspekt na razie nie został doprecyzowany, a, jak wspomniano, dla wielu klubów ma duże znaczenie z punktu widzenia sponsorskich zobowiązań. Na konkrety w tej kwestii trzeba jednak jeszcze poczekać.
Odmrożenie Ekstraklasy już się odbywa, ale dziś minister sportu zapowiedziała, że w najbliższym czasie nastąpią kolejne etapy powrotu do sportowej normalności. W wywiadzie dla PAP Danuta Dmowska- Andrzejuk przyznała, że od 30 maja będzie można organizować sportowe zawody, z ograniczeniem do 150 osób, w sensie, bez udziału publiczności. To może mieć duże znaczenie dla... rezerw Legii. Przypomnijmy: mazursko warmiński związek piłki nożnej zakończył przedwcześnie sezon, co oznacza awans do II ligi Sokoła Ostróda. Ten zespół ma o punkt więcej niż Legia II (była na trzecim miejscu), ale nie został rozegrany mecz zaległy między tymi drużynami.
Rozmowa z Dariuszem Mioduskim: Młodzi piłkarze nie mogą być ukarani za to, że zagrali dla kadry!
Legia mocno zabiegała o to, aby w najbliższej przyszłości takie spotkanie się jednak odbyło, ale Sokół odpowiedział oświadczeniem, w którym pisał między innymi, że obecnie nie można grać na niższym szczeblu, bo zabraniają tego władze. Zapowiedź minister sportu - jak się wydaje - mocno jednak zmienia sytuację.
Legia odwołała się ostatnio do warmińsko mazurskiego ZPN, ale w Warszawie są duże obawy, że odwołanie będzie rozpatrzone negatywnie. Na tym klub z Ł3 nie zamierza jednak poprzestać, sprawa może trafić do PZPN. Do dziś sytuacja była bardzo zagmatwana, jednak zapowiedź minister sportu może tu sporo zamieszać i otworzyć nowe możliwości. Sokół straci bowiem argument, że nie można grać. A że gracze z Ostródy nie są w treningu jak ich rywale? To akurat drugiej strony nie przekonuje. Legia chce rozstrzygnięcia na boisku. Wiele wskazuje więc na to, że w tej sprawie sporo się jeszcze może wydarzyć.