Super Express: - Lech przechodzi kryzys. Czy mimo tego, to wciąż wasz najważniejszy rywal w Ekstraklasie?
Miroslav Radović: - Tu nic się nie zmienia. Lech ma problem z wygranymi na wyjazdach, ale to wciąż dobry zespół i myślę, że będzie z nami walczył o mistrzostwo do ostatniej kolejki.
- Lech w Warszawie postawił Legii trudne warunki. Wygraliście zasłużenie?
- Myślę, że tak. Szczególnie w drugiej połowie mieliśmy wiele sytuacji do zdobycia bramek. Niezgoda, Kucharczyk, Szymański. Każdy z nich mógł trafić. Jeszcze ja w pierwszej połowie uderzyłem w poprzeczkę, potem w słupek... Lech poza golem, nie wypracował sobie żadnej poważnej okazji do pokonania Arka Malarza. Byliśmy lepsi...
- Byłeś tajną bronią trenera Jozaka na Lecha?
-Nie wiem. Nic takiego trener mi nie mówił (śmiech). Najważniejsze, że pokonaliśmy Lecha. Gdybyśmy nie wygrali, to Legia znalazłaby się w bardzo trudnej sytuacji, bo Jagiellonia prezentuje się w tym roku doskonale i jeżeli będzie grała tak dobrze do końca sezonu, to będziemy musieli mocno się sprężyć żeby ich wyprzedzić.
- Trudno było się podnieść po porażce z Jagą?
- Dużo o tym rozmawialiśmy. Mieliśmy świadomość, że zagraliśmy bardzo słabo. Szybka czerwona kartka Antolicia tak ustawiła ten mecz, że wszystkie nasze plany runęły. Przeciwko Lechowi chyba było widać, jak bardzo jesteśmy zmotywowani, by zmazać tamtą przegraną.
- Kiedy dowiedziałeś się, że przeciwko "Kolejorzowi" zagrasz od początku?
- Trzy dni przed meczem. Trener zapytał, czy jestem gotowy i dam radę? Odpowiedziałem, że serce i głowa są gotowe, a czy wytrzymam 90 minut, to się okaże… Mam świadomość, że jeszcze trochę mi brakuje do wysokiej formy, ale mogą ją osiągnąć tylko przez regularną grę.
- O waszej wygranej zdecydował rzut karny po zagraniu ręką Kostewycza. Słuszny?
- Kucharczyk był wyznaczony do jego wykonywania?
- Nie, ale tym większy szacunek dla niego, że wziął na siebie odpowiedzialność w trudnym momencie, w końcówce meczu i poradził sobie.
- Kibice twierdzą, że "Rado" powinien grać do czterdziestki, bo jest Legii niezbędny...
- Zobaczymy... Najważniejsze, że wróciłem po ciężkiej kontuzji. Po pierwszym sparingu, jaki rozegrałem na obozie w Hiszpanii, prosiłem żeby wszyscy dali mi trochę czasu. Jestem pewien, że piłkarsko sobie poradzę. Teraz pracuję nad tym żeby nabrać świeżości i szybkości. Gdy to się uda, to jestem pewien, że dostarczę kibicom jeszcze wiele radości.
ZOBACZ: Tomasz Kędziora bohaterem. Zwycięski gol w końcówce meczu