Mecz Legii Warszawa z Lechem Poznań był bardzo zacięty i długo zanosiło się, że padnie w nim remis. Po golach Marko Vesovicia i Christiama Gytkjaera utrzymywał się wynik 1:1, ale na kilka minut przed końcem meczu sędzia Szymon Marciniak podyktował rzut karny dla gospodarzy. Zdaniem wielu kibiców czy dziennikarzy była to decyzja nieuzasadniona i kontrowersyjna - chociażby komentujący spotkanie na antenie Canal+ Kazimierz Węgrzyn przyznał, że on by nie gwizdnął "jedenastki" w takiej sytuacji.
Karny z czapki. Piłka spadała, a zawodnik nawet nie patrzył w stronę futbolówki. #LEGLPO pic.twitter.com/hI4Dvqyl4a
— Marcin Tyc (@MarcinTyc) 4 marca 2018
Chodziło o zagranie ręką Wołodymyra Kostewycza. Ukraiński obrońca Lecha nie miał może na celu dotknięcia piłki, ale ta spadła tak niefortunnie, że trafiła go w wysuniętą do góry dłoń i przeszkodziła gospodarzom kontynuowanie akcji. Arbiter nie skorzystał z technologii VAR, ale poczekał chwilę na podpowiedź sędziów z wozu i utrzymał swoją decyzję o rzucie karnym. Z kolei po samym meczu powiedział, dlaczego wskazał na jedenasty metr.
- Powiem to samo, co powiedziałem trenerowi Bjelicy w szatni. Ręka Kostewycza była ułożona nienaturalnie. Było to lekkomyślne zachowanie zawodnika Lecha. Człowiek też nie jest szczęśliwy, że musi w takim meczu podjąć taką decyzję. Dostałem potwierdzenie od asystenta i od wozu VAR. Piłka leciała ponad głową zawodnika, jego ręka również znajdowała się ponad głową. Rzut karny był słuszny. Mówimy o fakcie - przyznał Marciniak w wywiadzie z NC+.
Potwierdził to Michał Listkiewicz - Karny był, zawodnik Lecha nienaturalnie wyciągnął rękę, powiększając obrys ciała. Zagranie miało wpływ na rozwój akcji, odebrało legioniście możliwość kontynuacji gry. Reakcja lechity znamienna: bez pretensji, złapał się za głowę na zasadzie co zrobiłem - powiedział w rozmowie z Piotrem Koźmińskim z "Super Expressu".