Mecz Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok obfitował w sędziowskie kontrowersje. Sędzia Daniel Stefański z większości z nich wychodził obronną ręką. W 18. minucie gola strzelił jednak Przemysław Frankowski. Arbiter uznał bramkę i pozwolił na wznowienie gry od środka przez legionistów. Chwilę później zdecydował się wreszcie podbiec do monitora i choć słusznie dopatrzył się spalonego Martina Pospisila, to nie miał prawa już oglądać powtórki! Przepisy jasno określają, że po wznowieniu gry sędzia nie może już wrócić do poprzedniej akcji, nawet jeśli zorientuje się, że popełnił błąd.
Stefański, choć sędziował naprawdę dobrze, znalazł się w ogniu krytyki. Niedługo później okazało się jednak, że być może złamanie przepisów gry jest efektem zaleceń jego... szefa! Sędziom Ekstraklasy przewodniczy obecnie Zbigniew Przesmycki. I to właśnie on zdaniem Marcina Borskiego, niegdyś arbitra międzynarodowego, a ostatnio obserwatora, jest odpowiedzialny za sceny z Łazienkowskiej. "Mam dość. Facet demoluje od lat organizację sędziowską i nikt nie może nic z tym zrobić" - napisał na Facebooku. Dalej Borski punktował Przesmyckiego, przywołując wydarzenia z przeszłości. "Moim zdaniem to efekt totalnego bałaganu w organizacji sędziowskiej oraz atmosfery przyzwolenia na łamanie i naginanie Przepisów Gry, która nastała wraz z uzyskaniem przez Pana Przesmyckiego całkowitej i jednoosobowej kontroli nad poczynaniami sędziów. Ileż to razy, kiedy zwracano Przesmyckiemu uwagę, że nagina przepisy gry, z jego ust padało: „A komu to przeszkadza?! Show must go on! Jest fajnie bramki padają, ludzie się cieszą.” A że ze spalonego – to nieważne. A że po karnym za nierozmyślną rękę – nieważne!" - kontynuował były arbiter z Warszawy. Całość wpisu publikujemy poniżej. Zachęcamy do lektury, ponieważ rzuca on nowe światło na działania w środowisku sędziowskim.
Jeszcze w czwartek na twitterowym koncie "Arbiter Cafe", zajmującym się tematyką sędziowską, zamieszczono zrzuty ekranu, mające pochodzić z maili od szefa polskich sędziów. Wynika z nich , że sędziowie, w jego opinii, powinni łamać przepisy dla "atrakcyjności" spotkania. Mamy jednak wątpliwości czy to dobre rozwiązanie. "Dura lex, sed lex" - "Twarde prawo, ale prawo". Czekamy, jakie stanowisko w całej sprawie zajmie PZPN.
NIE DO WIARY! Zbigniew Przesmycki wprost namawia do łamania przepisów gry i wszelkich procedur. W każdym cywilizowanym kraju zapłaciłby za to natychmiastową dymisją w ciągu najbliższych godzin! Dziennikarze, zajmijcie się tym!@WeszloCom @SportoweFaktyPL @K_Stanowski pic.twitter.com/Ik7PmdpX3j
— Arbiter Café (@h_demboveac) 1 marca 2018
Zbigniew Przesmycki nie chciał szeroko komentować sprawy. - Niestety, nie mam czasu i ochoty na rozmowy dotyczące pana Borskiego w jakimkolwiek aspekcie. Jego wypowiedzi w żadnym razie nie wpływają na jakość naszej pracy - zapewnił przewodniczący.
Sprawdź również: Trzy błędy w jednej akcji? Sędziowie pogubili się przy decydującym golu Lecha Poznań [WIDEO]