Po kolei. W 80. minucie gospodarzy na prowadzenie wyprowadził Ołeksij Chobłenko, który strzałem głową pokonał Jakuba Słowika. Dwie minuty później wyrównał Marcin Robak, strzelając gola swojemu byłemu pracodawcy. W 89. minucie drugą bramkę dla gospodarzy zdobył Christian Gytkjaer, ale sędzia liniowy podniósł chorągiewkę i bramka nie została uznana. Do czasu interwencji VARu. Po analizie całej sytuacji, sędzia Bartosz Frankowski wskazał na środek boiska i gola zaliczył. Rozpocznijmy więc liczenie błędów. W 89. minucie miał miejsce pierwszy, bo arbiter odgwizdał spalonego, którego nie było!
Pomeczowe analizy wykazały, że mogliśmy być jeszcze świadkami dwóch sędziowskich pomyłek. Jedna z nich nastąpić mogła przy akcji bramkowej, kiedy dośrodkowanie z głębi pola Kamila Jóźwiaka trafiło na głowę Nikoli Vujadinovicia. Czarnogórzec strącił piłkę do Gytkjaera, asystując mu przy golu, ale mógł znajdować się na pozycji spalonej w momencie podania Jóźwiaka. Byłby to więc drugi błąd sędziów.
Trzecia pomyłka dotyczy samych procedur, a konkretnie użycia gwizdka przez arbitra Frankowskiego. Jeśli po strzale Gytkjaera sędzia gwizdnął zanim piłka przekroczyła linię bramkową, wówczas zamknął furtkę sprawdzenia sytuacji przez VAR. Trudno rozstrzygnąć, czy tak rzeczywiście było. Zatrzymana przez nas klatka pokazuje, że dźwięk gwizdka zabrzmiał, kiedy futbolówka znalazła się w bramce, ale są to kwestie zahaczające o dziesiętne sekundy.
Wydaje się, że gwizdek zabrzmiał po tym, jak piłka przekroczyła linię bramkową. Jeśli chodzi o pozycję Vujadinovicia (a wcześniej także Robaka przy golu) należy zaufać VAR - w wozie mają większe możliwości analizy (pierwszy moment kontaktu, itp.) #LPOŚLĄhttps://t.co/sHaiTSZOXs
— Arbiter Café (@h_demboveac) February 28, 2018
Bramka na 2:1 w meczu Lecha Poznań ze Śląskiem Wrocław pokazała, jak trudno czasem o jednoznaczne rozstrzygnięcia. Niby pomógł VAR, bo pokazał sędziom, że nie było spalonego, ale tym samym zrodziły się kolejne niewiadome. Po pierwsze, czy wóz VARowski sprawdził pozycję Vujadinovicia i po drugie, czy w ogóle miał prawo interweniować w tej akcji?
Mecz Legia - Jagiellonia powtórzony?! Skandal z udziałem VAR