Lech Poznań - Śląsk Wrocław, Robert Pich, Christian Gytkjaer

i

Autor: CYFRA SPORT

Lepiej późno, niż wcale. Lech obudził się w końcówce i wygrał ze Śląskiem

2018-02-28 23:31

To nie był piłkarski rarytas, czy przysmak, po którym oblizalibyśmy palce lub zażyczyli sobie dokładkę. To był mecz raczej trudny do przetrwania. Ciężko było zostawić wszystko dokoła i skupić się na wydarzeniach boiskowych. W ciepłym pomieszczeniu, przed telewizorem - jeszcze do zniesienia. Tym, którzy postanowili wybrać się na stadion - współczujemy z całego serca. Przynajmniej ostatnie fragmenty meczu okazały się "jakieś". Od 80. do 90. minuty wydarzyło się więcej, niż przez całe spotkanie i Lech Poznań wygrał ze Śląskiem Wrocław 2:1.

O pierwszej połowie lepiej zapomnieć. Niespodziewanie to Śląsk częściej gościł pod bramką rywala. Trudno jednak mówić o jakimś realnym zagrożeniu. Dośrodkowania posyłane bez ładu i składu to jeszcze nie okazje bramkowe. Lech rozczarowywał. Miał problem z tworzeniem akcji ofensywnych. Ustawienie z dwójką napastników pozostawiło więcej obowiązków w środkowej strefie Łukaszowi Trałce i Maciejowi Gajosowi. Dwóch lechitów nie dawało sobie rady z trzema pomocnikami ustawionymi w środkowej strefie przez Tadeusza Pawłowskiego.

Po przerwie lepiej oglądało się Lecha, ale do tej efektownej drużyny z jesieni daleko jeszcze zespołowi Nenada Bjelicy. Śląsk właściwie ograniczył się do obrony i wybijania, a jak próbował już wyprowadzić jakiś atak, to czynił to niezwykle nieudolnie. Najlepszym przykładem Arkadiusz Piech, któremu piłka przeszkadzała przy nodze i odskakiwała na kilka metrów. Minęła dopiero godzina gry, a na boisku widzieliśmy już duże odległości pomiędzy formacjami, marne tempo i piłkarzy, którzy woleli faulować, niż wykonać sprint.

Ostatnie dziesięć minut nieco osłodziło nam tę gorzką potrawę, jaką zafundowano przy Bułgarskiej. W 80. minucie piłkę do bramki głową skierował Ołeksij Chobłenko i wydawało się, że męczarnie z obu stron dobiegły końca. Wykrzesał jednak z siebie resztki chęci Marcin Robak, minął Jasmina Buricia i skierował piłkę do siatki, upokarzając były klub. W samej końcówce Jakuba Słowika pokonał jeszcze Christian Gytkjaer, lecz sędzia odgwizdał spalonego. Ale! Wóz VARowski zauważył, że asystent arbitra mógł się pomylić. Sprawdził całą akcję, wyrysował odpowiednią linię, pomierzył, obliczył, wyciągnął przed nawias, podstawił pod odpowiedni wzór i... kazał Bartoszowi Frankowskiemu UZNAĆ GOLA DLA LECHA.

Ostatecznie ten słaby mecz z szaloną końcówką zakończył się zwycięstwem Kolejorza 2:1.

Lech Poznań - Śląsk Wrocław 2:1 (0:0)

Bramki: Ołeksij Chobłenko 80, Christian Gytkjaer 90+1 - Marcin Robak 82

Żółte kartki: Wołodymyr Kostewycz, Mihai Radut, Maciej Gajos - Kamil Vacek

Lech: Burić 2 - Gumny 3, Dilaver 2, Vujadinović 2, Kostewycz 2 (85. Jóźwiak) - Baerkroth 1 (59. Situm 2), Trałka 2, Gajos 3, Radut 2 - Gytkjaer 2, Koljić (17. Chobłenko 3)

Śląsk: Słowik 3 - Celeban 2, Rieder 2, Tarasovs 3, Pawelec 2 - Piech 1, Srnić 2, Riera 2 (70. Vacek), Augusto 3, Pich 1 (66. Chrapek 2) - Robak 2

Ekstraklasa LIVE, WYNIKI NA ŻYWO

Najnowsze