Nene wyjaśnił, dlaczego mając za sobą udaną przygodę z Santa Clarą zdecydował się na ofertę z Białegostoku, jak… płynął do stolicy Podlasia oraz ilu jego kolegów z kadry U-19 przewinęło się przez polską Ekstraklasę. – Jestem bardzo szczęśliwy, bo to moje pierwsze trafienia na najwyższym poziomie ligowym – mówi Portugalczyk w rozmowie z naszym portalem.
"Super Express": - W ostatnich dwóch meczach strzelił pan dwa gole po uderzeniach zza pola karnego. Czy często zdarzało się panu tak trafiać w Portugalii?
Nene: - Grając w Santa Clarze strzeliłem gola w meczu z FC Porto, ale miało to miejsce w rozgrywkach o Puchar Portugalii, a strzał był oddany w obrębie pola karnego. Wcześniej trafiałem w spotkaniach niższych klas rozgrywkowych, więc gole z Częstochowy i ostatni przeciwko Miedzi były moimi pierwszymi trafieniami na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Tym bardziej cieszy, że jeszcze nigdy nie strzeliłem tak ładnego gola, chociaż nieraz próbowałem. Można powiedzieć, że przyszło w najważniejszym momencie. To pierwsze moje takie doświadczenie i nie ukrywam, że jest bardzo przyjemne.
- Czy to oznacza, że w Polsce ma pan więcej miejsca na oddanie takiego strzału?
- Nie, po prostu tak się ułożyło. Jak mówiłem wcześniej, również w Portugalii próbowałem strzałów zza pola karnego, ale tym razem po prostu uderzyłem mocniej, być może z większą rotacją i wpadło.
- Kiedy ta akcja się rozgrywała, czy wcześniej planował pan, że zakończysz ją strzałem, czy może była to spontaniczna decyzja?
- Zdecydowanie to drugie. Najpierw Fedor dośrodkował w pole karne. Jeden z obrońców Miedzi odbił piłkę, która leciała poza pole karne. Wiedziałem, że mamy już bardzo mało czasu, zobaczyłem, że piłka idealnie leci w moim kierunku. Zauważyłem także, że w moim kierunku biegnie jeden z obrońców, więc instynktownie oddałem strzał. Co działo się później, wszyscy widzieliście.
- Pana gol spotkał się z olbrzymim entuzjazmem w mediach społecznościowych. Jak pan na to zareagował?
- Sam oglądałem tę bramkę wiele razy i za każdym razem czułem gęsią skórkę. To jest coś nieprawdopodobnego, trudnego do opisania.
- Zapewne słyszał pan piosenkę zespołu „Akcent”, w której wokalista śpiewa „Oj ne ne ne”. Czy koledzy z szatni często puszczają ją przy panu?
- Owszem, puszczał mi ją m.in. kierownik drużyny. Mogę powiedzieć, że to pierwsza piosenka o mnie (śmiech). A tak już na poważnie, nie znałem wcześniej tego wykonawcy, ale chyba będę musiał bardziej przyjrzeć się jego twórczości.
- W tym sezonie o sile ofensywy Jagiellonii decyduje jej latynoskie skrzydło. Po dwa gole strzelił pan wspólnie z Marciem Gualem i Jesusem Imazem. Jak się dogadujecie?
- Bardzo dobrze, nie tylko z nimi, ale także z pozostałymi członkami drużyny. Marc i Jesus mają olbrzymie umiejętności i widać, że sporo potrafią. Nie bez przyczyny Jesus ma tyle strzelonych goli i cieszy się olbrzymim uznaniem wśród kibiców. Marc bardzo pomógł drużynie w ubiegłym sezonie. Myślę, że w tym sezonie postraszymy jeszcze niejednego rywala.
- Trafił pan do Jagiellonii z portugalskiej Primeira Liga. Dlaczego zdecydował się pan na Polskę, bo z taką przeszłością spokojnie znalazłby miejsce w lepszej drużynie?
- Po prostu kończyła się moja umowa z Santa Clarą. Byłem już zdecydowany na odejście z Portugalii, chciałem zmienić klimat, wybrać nowy kierunek. Zbliżały się wakacje i nie chciałem czekać w niepewności. Podejrzewam, że z upływem czasu spłynęłyby inne oferty, ale chciałem udać się na urlop z czystą głową, a wtedy miałem na stole ofertę tylko z Jagiellonii, dlatego się zdecydowałem. Zobaczyłem, że klub gra na pięknym stadionie, dysponuje nowoczesną bazą treningową, ma wiernych kibiców. Uznałem, że warto podjąć to wyzwanie.
- Dyrektor sportowy Jagiellonii, Łukasz Masłowski, zdradził, że jadąc na podpisanie kontraktu miał pan pewną przygodę, ponieważ płynął… łódką.
- Zgadza się, chociaż oczywiście nie całą trasę pokonałem łodzią. Mieszkam na bardzo małej wyspie w archipelagu Azorów i chcąc dostać się na kontynent musiałem małym samolotem dotrzeć na nieco większe lotnisko. W tym dniu jednak był bardzo silny wiatr i samolot nie mógł wylecieć. Wiedziałem, że w Białymstoku czekają na mnie, dlatego wynająłem łódkę i dopłynąłem na wyspę, z której miałem samolot, już rejsowy do Lizbony. Dalsza podróż odbyła się już bez żadnych problemów.
- Niektórzy piłkarze z Portugalii zapisali się złotymi zgłoskami w historii Ekstraklasy. Flavio Paixao to najskuteczniejszy obcokrajowiec w historii, wcześniej sporo goli dla Legii strzelał Orlando Sa, a w ubiegłym sezonie trzon mistrzowskiego Lecha stanowili piłkarze właśnie w Portugalii.
- Wiem, doskonale znam tę historię. Przed przyjazdem do Polski sprawdzałem dokonania Portugalczyków w Ekstraklasie. Zdaję sobie sprawę, że trudno będzie mi dokonać tyle, co Flavio, tym bardziej, że on gra na pozycji napastnika, a ja jestem środkowym obrońcą. Chciałbym jednak zostawić po sobie dobre wrażenie w waszej lidze.
- Z kilkoma Portugalczykami grającymi w Polsce miał pan okazję spotkać się wcześniej. W kadrze U-19 grał pan u boku Joao Nunesa, Pedro Rebocho i Tomasa Podstawskiego.
- Zgadza się, Podstawski był nawet naszym kapitanem. Jego ojciec zdaje się był nauczycielem w Portugalii. Fajne czasy, ale tych powołań do kadry U-19 miałem niewiele, a później nasze kontakty się urwały. Fajnie będzie ponownie spotkać się z Pedro po tylu latach przerwy.
Były reprezentant Polski wróci do ekstraklasy? Jest zainteresowanie, to byłby prawdziwy hit!
- Czy wielu z waszego zespołu trafiło później do „dorosłej” reprezentacji Portugalii?
- Największą karierę zrobił chyba Andre Silva, który rok temu za duże pieniądze przeniósł się z Eintrachtu do RB Lipsk. Do tej pory rozegrał ponad 50 meczów w naszej pierwszej reprezentacji. Dużą karierę zrobił także Gelson Martins, który był podporą Sportingu, z którego trafił do Atletico Madryt, a teraz gra w AS Monaco. Także on cieszy się zaufaniem selekcjonera. Już wtedy, kiedy ja grałem w reprezentacji było widać ich potencjał i dało się odczuć, że zrobią dużą karierę.
- Po serii strzech porażek udało się wywalczyć cztery punkty w spotkaniach z Rakowem i Miedzią. Teraz przed Jagiellonią trzy mecze wyjazdowe.
- Cel mamy jasny, chcemy wrócić z trzema wygranymi. W ostatnich dwóch spotkaniach punkty wywalczyliśmy po golach w ostatnich minutach. Chcemy wygrać pewnie i spokojnie, nie serwując naszym kibicom już takich emocjonalnych roller coasterów w końcówkach.
Zdeterminowany „Kolejorz” dopnie swego? Kolejna oferta za gwiazdę ekstraklasy