– Ta wiadomość jest dla mnie wielkim zaskoczeniem – przyznał Salamon po tym jak klub ogłosił, że po meczu pucharowym ze szwedzkim Djurgardens w Sztokholmie wykryto u niego niedozwoloną substancję dopingową. Lech w komunikacie sugerował od razu, że środek obecny w organizmie Salamona jest stosowany w leczeniu nadciśnienia i nie przynosi żadnej korzyści „w rozumieniu poprawy zdolności wysiłkowych zawodnika”. Takie wyjaśnienie jednak nie spotkało się ze zrozumieniem naszej czołowej olimpijki. Agnieszka Kobus-Zawojska wskazuje, że brak działania poprawiającego wydolność nie jest w żadnym wypadku okolicznością łagodzącą.
Co dalej ze sprawą Salamona? Szef POLADA tłumaczy, dobre informacje dla kibiców Lecha Poznań
„Sprytny komunikat” Lecha
„Komunikat sprytny” – napisała na Twitterze czołowa polska wioślarka. I kontynuowała: „Lek na nadciśnienie, który nie przynosi korzyści zdolności wysiłkowej zawodnika. Prawda jest taka: diuretyk, lek moczopędny, który maskuje przyjmowanie innych substancji. Nie ma to jak wiarygodny przekaz. I tak życzę kibicom, aby zawodnik okazał się niewinny” – stwierdziła sportsmenka.
Szok! Bartosz Salamon z pozytywnym testem badania antydopingowego! Wiadomo, czy będzie zawieszony
Wypowiedź olimpijki spotkała się z zainteresowaniem kibiców i wywołała kontrowersje – w tym sensie, że można było ją odebrać tak, że przesądza o winie. Na to Zawojska odpowiedziała kolejnym wpisem twitterowym.
„Jestem ambasadorem czystego sportu i tyle. Uważam, że nie ma miejsca dla dopingu. Moje słowa nie są kontrowersyjne, tylko takie jak ja widzę sport. Liczę, że zawodnik okaże się niewinny. Niemniej jednak nie mówmy, że ten lek nic nie wnosi, bo ten lek maskuje inne substancje” – skwitowała Agnieszka Kobus-Zawojska.