Słoweniec już od pierwszych minut spotkania z Piastem korzystał z każdej okazji (np. wyjście piłki na aut), by przy linii bocznej instruować wrocławian. Podpowiedzi w trakcie spotkania otrzymywali od niego m.in. Jakub Świerczok i Peter Schwarz. Nie uchroniło to jednak gospodarzy od fatalnych chwil. Kwintesencją nieporadności okazała się 25. minuta: podanie Jehora Macenki do bramkarza Rafała Leszczyńskiego przyniosło kuriozalną bramkę dla gości!
- Przy golu samobójczym nie podanie do bramkarza było problemem, ale gdzie to podanie było – ta „lekcja” autorstwa Šimundžy była spóźniona: nastąpiła już na pomeczowej konferencji. - Nie podajesz w światło bramki, bo może się wydarzyć właśnie to, co się wydarzyło. Po to trenujesz, aby nie robić takich rzeczy – z goryczą mówił Słoweniec.
Mocny przekaz trenera Śląska Wrocław, wychłostał swych zawodników bezlitośnie
Tych gorzkich słów z jego ust płynęło zresztą więcej. A najmocniejsze padły już na samym wstępie podsumowania gry. - Nie jesteśmy teraz na poziomie, który by nam pozwalał myśleć o pozostaniu w lidze! - odpalił trener Śląska „na dzień dobry”. Odwołał się też do zimowych przygotowań i gier kontrolnych.
- Mecze sparingowe są inne niż ligowe – przypominał „oczywistą oczywistość”. Po co? Aby upomnieć swą drużynę. - W tych drugich musisz pokazać charakter i to jest jeden z elementów, którego zabrakło w grze z Piastem. Każdy może mieć słabszy dzień, każdy może upaść, ale trzeba wstać i biec dalej. A tym razem tylko dwóch piłkarzy zagrało na poziomie, który by nam dawał nadzieje na utrzymanie. To zdecydowanie za mało – grzmiał Ante Šimundža.
Śląsk w rundzie jesiennej wygrał tylko raz, pokonując Stal Mielec. W tym momencie ma na koncie serię ośmiu gier ligowych bez zwycięstwa, przegrał cztery ostatnie spotkania o punkty i cztery kolejne potyczki na własnym stadionie. W 19 kolejkach zgromadził tylko 10 punktów, do bezpiecznej lokaty „nad kreską” traci dziewięć „oczek”.