Luka Zahović, Kamil Lukoszek

i

Autor: cyfrasport Luka Zahović (w środku), Kamil Lukoszek (z lewej) i Taofeek Ismaheel (z prawej) zaliczyli arcyważne zagrania w meczu z liderem tabeli

Poznańska lokomotywa zatrzymana pod górniczym semaforem! Niesamowity kwadrans w Zabrzu, a potem napięcie już tylko rosło!

2024-12-06 22:36

Fenomenalne widowisko stworzyły w Zabrzu jedenastki Górnika i Lecha. W obu przypadkach trenerzy mogą wzdychać, że terminarz ligowy właśnie w tym momencie przewidział koniec zmagań. Kolejorz zimować będzie na fotelu lidera, co nie jest niespodzianką. Podopieczni Jana Urbana zaś mogą sobie pogratulować dobrze wykonanej roboty w większości jesiennych kolejek; łącznie z tą jeszcze trwającą.

Absolutnie niesamowite rzeczy działy się od początku meczu dwóch najlepszych zespołów końcówki jesieni w ekstraklasie. A właściwie dziać się zaczęły jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. No bo któż mógł oczekiwać, że skandowaniem jej nazwiska uczczona zostanie w Zabrzu legenda stołecznej Legii? A tak się stało po przedmeczowej minucie ciszy, którą uczczono pamięć Jana Furtoka i Lucjana Brychczego.

Niesamowite były też pierwsze minuty gry. Bartosz Mrozek, najlepszy polski bramkarz ekstraklasy, którego z trybun Areny Zabrze wspierali najbliżsi, skapitulował już po 200 sekundach gry! To była… słoweńska akcja: dogrywał piłkę Erik Janża, a strzałem w długi róg popisał się Luka Zahović. Interwencja VAR-u – to zdarza się rzadko – naprawiła błąd arbitra liniowego, Radosława Siejki, który zasygnalizował pozycję spaloną strzelca. Swoją drogą ze względu na limit wieku był to ostatni mecz tego rozjemcy na boiskach ekstraklasy. Z tego tytułu otrzymał od przed pierwszym gwizdkiem od obu walczących na murawie zespołów pamiątkowe koszulki.

- Zespół zaczął grać na oczekiwanym poziomie: widowiskowo i przyjemnie dla oka. Nabrał pewności siebie, zawodnicy czerpią radość z gryprzedmeczowe słowa Jana Urbana, podsumowujące udane tygodnie zabrzan w drugiej połowie rundy jesiennej znajdowały potwierdzenie i tym razem. Ale i Lech chciał grać ofensywnie – jak zapowiadał Niels Frederiksen. Nie było więc nudy w Zabrzu.

Na trafienie Słoweńca goście odpowiedzieli golem Portugalczyka. Afonso Sousa, mający za sobą (wreszcie) rundę na miarę swego talentu, kunsztownie wykończył podanie 17-letniego Wojciecha Mońki, który do tej pory w ekstraklasie miał na koncie… minutę, a w Zabrzu wyszedł w pierwszej „jedenastce”.

Nim jednak poznaniacy nacieszyli się wyrównaniem, już ponownie przegrywali. Lukas Podolski, który w bramkowej akcji Lecha stracił piłkę, zrehabilitował się błyskawicznie. Jego podanie do Kamila Lukoszka było równie bajeczne, co strzał zabrzańskiego skrzydłowego, który – czego nie kryje – natchnienie na treningach czerpie właśnie od mistrza świata.

Pierwszy kwadrans był więc niczym trzęsienie ziemi na początku filmów Alfreda Hitchcocka, a potem temperatura już tylko rosła. Mogło się wydawać w 29. min, że Zahovicia poniosła fantazja, gdy oddawał strzał… z własnej połowy. A jednak Mrozek miał sporo problemów, by zdążyć z powrotem do bramki i piłkę złapać. Pokazał za to prawdziwą klasę, gdy parę minut później odbił strzał Lukasa Podolskiego.

Lech przebudził się w doliczonych minutach tej odsłony. Zaowocowało to groźnym, ale minimalnie niecelnym uderzeniem Daniela Haakansa, a przede wszystkim znakomitą okazją Mikaela Ishaka. Uderzana przez niego z kilku metrów piłka zdawała się zmierzać nieuchronnie do „górniczej” siatki, ale z linii bramkowej zdołał ją wybić Taofeek Ismaheel!

Druga połowa nie przyniosła co prawda porównywalnych fajerwerków bramkowych, ale wrzących momentów w niej nie brakowało. Zwłaszcza od 60. minuty, gdy zabrzanom przyszło grać w dziesiątkę. Szymon Marciniak w odstępie pięciu minut nie miał litości dla Rafała Janickiego, dwukrotnie napominając go żółtymi – i w efekcie czerwoną – kartkami za starcia z Sousą.

Górnik skupić się musiał od tego momentu na obronie wyniku, szukając od czasu do czasu okazji do wyjścia z kontrą. Było ich jednak bardzo niewiele, bo przecież w końcu grał z liderem. Lech bardzo nie chciał kończyć roku porażką, więc kotłowało się na przedpolu bramki Michała Szromnika. O „setkach” trudno jednak mówić, a w najgroźniejszej sytuacji Sousa uderzył tylko w boczną siatkę.

Lech przegrał więc ostatni w tym roku mecz ligowy, ale i tak najpewniej „przezimuje” w fotelu lidera. W Górniku zaś zimowe miesiące upłyną pod znakiem zastanawiania się nad tym, jak wiosną nie zmarnować wypracowanej jesienią szansy nawet na podium.

Górnik Zabrze – Lech Poznań 2:1 (2:1)

1:0 Zahović 4. min, 1:1 Sousa 13. min, 2:1 Lukoszek 14. min

Sędziował: Szymon Marciniak. Widzów: 21059.

Górnik: Szromnik – Wojtuszek, Szcześniak, Janicki Ż/Ż/CZ (60.), Janża (90. Ambros) – Ismaheel (62. Furukawa), Hellebrand, Rasak, Lukoszek – Podolski (62. Josema) – Zahović (75. Bakis)

Lech: Mrozek – Pereira (70. Fiabema), Mońka Ż, Milić, Gurgul – Kozubal (84. Jagiełło), Murawski Ż (70. Szymczak) – Walemark Ż, Sousa Ż, Haakans (60. Hotić) – Ishak

Sonda
Kto będzie mistrzem Polski w sezonie 2024/25?

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze