„Super Express”: - Carlitos to rewelacja Ekstraklasy. Spodziewałeś się takiej eksplozji brata?
Ruben Lopez Huesca: - Od lat był dobrym piłkarzem, ale do tej pory czegoś brakowało do eksplozji. Choć już poprzedni sezon, w barwach Villarreal B, miał bardzo dobry. Kilka lat temu wyjechał do drugiej ligi rosyjskiej, a nie ma co ukrywać – nie jest to szczególnie „śledzona” liga w Hiszpanii. Wtedy trochę wypadł z rynku, po powrocie do kraju niełatwo było znaleźć coś ciekawego. Moim zdaniem piłkarsko dojrzał później, w wieku 25 lat. Ale teraz ma już wszystko, żeby odnieść sukces. I umiejętności, i więcej doświadczenia, i pewność siebie. Najbliższe sezony będą w jego wykonaniu najlepsze w karierze. Jestem przekonany, że nawet w ekstraklasie hiszpańskiej by sobie poradził.
- Skoro tak dobrze mu się tu wiedzie, to może dołączysz do niego? Hiszpanie w polskiej lidze sprawdzają się bardzo dobrze…
- Takie myśli krążą mi po głowie. Brat tyle dobrego opowiada mi o Polsce, Ekstraklasie, Wiśle. Nie może się nachwalić klubu, miasta, kibiców. To wszystko sprawia, że faktycznie chciałbym spróbować u was. Moglibyśmy grać nawet razem, bo mamy inne piłkarskie cechy, to nie ta sama pozycja, nie przeszkadzalibyśmy sobie. Ja jestem wyższy, silniejszy, gram jako „9”. Stylem, zachowując proporcje, przypominam Luisa Suareza. No a styl mojego brata kibice w Polsce już zdążyli poznać.
- Czyli Wisła Kraków, gdyby złożyła ci ofertę, byłaby ciekawym miejscem?
- Zdecydowanie tak, choć rozpatrzyłbym każdą propozycję z Polski. Może się zdarzyć, że zagrałbym w innym zespole i to przeciw bratu. Rok temu tak było w Hiszpanii. Niestety, mój zespół przegrał 0:1 po bramce… brata. Kosztowało mnie to utratę nie tylko trzech punktów, ale i postawienie mu kolacji (śmiech).
- Pytanie tylko jak długo Carlitos zostanie w Wiśle? Już pojawiają się przecieki, że do Krakowa i menedżera twojego brata napływają pierwsze oferty…
- Nie chcę mówić za brata, ale wiem, co podkreślałem, że w Wiśle czuje się znakomicie. Na pewno nic nie będzie więc robione na siłę, jednak z drugiej strony wiemy jak to wygląda w piłce – pojawia się dobra oferta i jeśli klub i piłkarz ją akceptują, to dochodzi do zmiany barw. Dlatego tak naprawdę niczego wykluczyć nie można.
- A jak wygląda twoja obecna sytuacja kontraktowa?
- Jestem graczem Realu Saragossa. Latem trenowałem z pierwszą drużyną, ale na co dzień gram w drugim zespole, który występuje w Segunda Division B – czyli w trzeciej lidze. Kontrakt mam do końca sezonu. Jeśli klub uzna, że po tych rozgrywkach widzi mnie w pierwszym zespole, to umowa automatycznie przedłuża się o trzy lata. A jeśli nie, to zostaje rozwiązana.
- Czyli jeśli nie załapiesz się do I drużyny po sezonie, będziesz do wzięcia za darmo?
- Dokładnie tak. A propos - w Polsce jeszcze nie byłem u brata, bo też mam napięty kalendarz meczów. Ale kto wie, może kiedy przyjadę, to już nie w odwiedziny, a po to, aby grać w piłkę. Kiedyś jako gracz Elche zdobyłem trzy gole w 8 minut, więc strzelać potrafię.